Dziwisz się DIZZI,że ja się brzydzę?A nie dziwisz się swojej Babci lub Tacie?
Ja na samo wspomnienie tego gryzonia dostają odruchu wymiotnego.Był taki czas,że mój ś.p.Tata hodował te gryzonie, Być może, gdyby były hodowane gdzieś w bieżącej wodzie, to może innaczej by to wyglądało. Ale gdy przypomnę sobie te ich żółte zębiska oraz to jak sie pławią wsród swoich odchodów w pojemnikach z wodą, to brrr.
A na koniec przypomniała mi się historyjka z czasów stanu wojennego, gdy przy przekraczaniu granic województwa stały kontrole ZOMO obok pojazdów opancerzonych i koksowników.Przy przekraczaniu przepustką dla nas były nasze blankiety delegacji.W czasie stany wojennego musiałem zdać samochód a na wyjazdy wożony byłem jak panisko, mogłem sie rozgrzewać róznymi trunkami
To o czym chcę pisać stało sie podczas wyjazdu do Poznania. Gdy jezdziłem sam,to przed wyjazdem obowiązkowo sprawdzałem,czy mam dokumenty, czy też nie. Ale jako pasażer zapomniałem o tym, nawet,że sa kontrole ZOMO.Mimo kont0rli kilkukrotnej( wystarczały delegacje)dotarliśmy( Ja z Kumplem+kierowca) do Poznania. Tam dokonaliśmy naprawy przyczepy. Gdy dotarliśmy do hotelu zorientowałem się,że nie mam dokumentów.Recepcjonistka okazała się wyjatkowo nieczuła i niegrzeczna.Gdy zaproponowałem że podam z pamieci mój nr, dowodu, bo go doskonale pamiętam. oburzyła się.Kolegów zameldowała, a mnie nie. Cóż miałem robić? Na dworze mróz minus 20, przeciez w samochodzie nie bedę spał. bo na paliwo bym nie wyrobił a poza tym nie mój samochód.
Pogłowkowałem,że pomocy to ja muszę szukać na komendzie MO
Poszukałem i znalazłem Komendę Miejską MO.Za okienkiem siedział taki nadety milicjant, a ja opowiadam mu swoja historię.Że przxyjechałem tutaj do Poznania naprawiać przyczepy, do naprawy musiałem się przebierać, no i stało sie dokumenty wypadły mi gdzieś w śnieg. Szukałem,ale nie wiem kiedy i gdzie się to stało.Wtedy to Pan Milicjant zaczął na mnie krzyczeć! Czy ja wiem co to jest dowód osobisty i takie tam rzeczy. ja mu na to,że nie przyszedłem tutaj,żeby na mnie krzyczał, tylko żeby mi pomógl
facio sie zreflektował.Gdy już ostygnał z emocji zapytał sie w jakim to ja hotelu byłem, gdzie nie chcieli mnie zameldować.Zadzwonil, przedstawił się, chciał mi pomóc. Trafił jednak na tą samą pyskatą recepcjonistkę, musiała go zmieszać z błotem, bo funkcjonariusz MO
poczerwieniał jakby miał dostać apopleksji, rzucił słuchawką. Podniósł drugą słuchawkę, połączyl sie z Komendą Wojewódzką, i mówi na,,ty'' Słuchaj, jak bedziesz mial telefon z takiego i takiego hotelu, to nie interweniuj, ja znam sprawę.Do mnie zaś powiedział. Idź Pan z Kolegami, ładuj się Pan do pokoju, jakoś musicie się zmieścić.Wrociliśmy do hotelu. W recepcji siedziała już inna Pani.Wytłumaczyłem Jej,że zgubiłem dowód osobisty, ale pamiętam jego numer. Kobieta bez problemu zameldowała mnie
Nocowałem w tym samym pokoju co Koledzy na tzw. dostawce. Była o niebo wygodniejsza niż ich łózka.
Ileż razy to życie byłoby przyjemniejsze, gdyby ludzie byli uprzejmiejsi dla siebie.
O tym jak bez kart drogowych zjezdziłem Polskę, to nie będę pisał. Jak się obrobię i odpocznę, to mogę opisać historyjkę jak odnalazłem klienta z przyczepą 100km od miejsca zamieszkania