DIZZI, Twoja prosba jest dla mnie rozkazem
Czasy w których było nam życ i pracowac za tak zwanej komuny komuny były trudne i ciezkie. Wszystko trzeba było ,,załatwiać , ,,organizować'', chociaż pieniędzy na kupno, to nie brakowało. Ja byłem w troszkę lepszej sytuacji, bowiem przemieszczajac sie po Kraju mogłem co nieco kupić np. to co w miejscu zamieszkania było nie do zdobycia. Tak było ze wszystkim. Np. kartki żywnosciowe wykupywałem podczas wyjazdów na Śląsk- były to dosyć częste wyjazdy z powodu tego,że na Śląsku ludzie mieli bardzo dużo przyczep, były tam dwie Stacje Obsługi, które wykonywały naprawy gwarancyjne przyczep ( jedna chyba nadal istnieje , Jakbys czytał Andrzej, to pozdrawiam całą Twoją Rodzinę
) więc powodów do wyjazdów było aż nadto.
Na święta, gdy tego lepszego chlanka potrzeba było więceej, to zaopatrywało się u rolników okolicznych wiosek, których wokół Tomaszowa jest do ,,bólu''.
Brało sie taką świnkę w całosci- cztery ćwiartki -dla Rodziców, dla mnie. dla Siostry i dla Brata
- jedna świnka pasowała akurat.Oprócz mieska peklowanego a później wędzonego w beczce na ogródkach dziełkowych, robiliśmy także swoją kaszankę.Nie zawsze mogliśmy ,,zorganizować'' flaki- osłonki do których napychalo sie farsz, wymyśliliśmy opakowanie zastępcze - słoiki np. jak do dżemu, które sie póżniej pasteryzowało trzy razy dzień po dniu. Taka kaszaneczka( palce lizać) mogło postać nawet i pół roku- więcej nie próbowaliśmy trzymać. Później cebuleczka zesmażona na tłuszczyku, dwa jajeczka i lepszej kolacji nie potrzeba. Do wyrobu kaszaneczki potrzebna była jednak kasza oraz przyprawy , które ze względu na zapotrzebowanie społeczeństwa były nieosiagalne.
Ze zdobyciem ich wiaża się dalsze wspomnienia na które zapraszam w dalszej cześci. Wiem,że moje opisywane głupoty powinny znaleźć sie gdzie indziej- w innym wątku, ale mnie jest wygodniej tutaj pisać. Bardzo za to przepraszam. cdn. O tym jak na zakupie kaszy zrobiłem interes życia