Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 16 ]  Przejdź na stronę 1 2  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: niedziela, 8 lutego 2015, 00:37 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Żuk, którym jezdziłem po Polsce na reklamacje był eksponatem na Targach Poznańskich jako kamper, wtedy nazywany auto-kemping.Był to blaszak z wyciętymi dwoma otwieranymi bocznymi oknami ok 60x30cm, wyciętym otworem w dachu na którym zamontowane było zakrycie przyczepy N126E wraz z podnośnikami i moskitierą, szafką kuchenną, kuchenką dwupalnikową z płytą Kramer, lodówką o trzech sposobach zasilania, szafą ubraniową, oraz spaniem na prawie całej powierzchni W części tylnej i nad kuchenką były podwieszone zamykane szafki. Wnętrze wyłożone styropianem, sklejką do której przyklejona był wykładzina welur bordo na gąbce.. Po złożeniu spania - wyjęciu stołu żukiem mogło wygodnie podróżować 10 osób.Czasami gdy czas mnie nie gonił np. jak już pozałatwiałem sprawy i wracałem do domu, to zabierało sie ,,łebków'' żeby nie wydawać na jedzenie, lub też na coś innego :D Często jeździłem sam. I pewnego razu zatrzymała mnie grupa osób Jak się zatrzymałem,to dopiero zorientowałem się,że to są Romowie.Jechali ze mną kawał drogi. Na koniec nie chcieli wysiąść z samochodu!Koniecznie chcieli go ode mnie kupić! Krzyczeli;Panie!! To jest dla nas samochód!!!!!Sprzedawaj Pan. Płacić chcieli od ręki. Nie chcieli wogóle dyskutować i zrozumieć,że to jest samochód zakładowy i ja nie mogę sprzedawać. mało co doszło do bicia. Ja musiałem za korbę złapać, miałem trochę stracha, ale postanowiłem tanio skóry nie sprzedać :)
Od tamtej pory Romów nie brałem. Na dzisiaj już może styknie, Jak chcecie, to jutro mogę napisać jak w czasie kryzysu kupowałem pieprz od pijanego złodzieja jak w sklepie był nieosiągalny. A teraz muszę troszkę odpocząć, bo oglądam później ,,bez ograniczeń'' na Super Stacji




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: niedziela, 8 lutego 2015, 02:14 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): poniedziałek, 5 stycznia 2015, 23:46
Posty: 831
Obrazki: 376
Lokalizacja: ETM
Historia z życia wzięta.Uwielbiam czytać takie historie.
Proszę o więcej ^:)^




_________________

N126N
TABBERT 450TD
AUDI S6
VW GOLF MK1
VW GARBUS

Mądry człowiek uczy się od każdego,głupi wie wszystko...

1791




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: niedziela, 8 lutego 2015, 12:09 
Admin
Avatar użytkownika



Dołączył(a): wtorek, 9 grudnia 2014, 19:42
Posty: 6994
Obrazki: 1391
Lokalizacja: Jestem z miasta
Mietek , chłopie gdzie Ty byłeś jak Cię tu nie było :)
Już wcześniej pisałem że lubię Twoje historie z życia , pracy i biwaku . :)




_________________

Kontakt tylko poprzez
Obrazek

Do zobaczenia na trasie

W trasie z przyczepą:

Rok 2024 Powoli zaczynamy ..........
Rok 2023 Będzie bardzo trudny karawaningowo
Rok 2022 zaczynamy.........
Rok 2021 - 4150 km
Rok 2020 - 4120 km
Rok 2019 - 7,060 km
Rok 2018 - 10,500 km




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: niedziela, 8 lutego 2015, 20:24 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
:D :D :D




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: poniedziałek, 9 lutego 2015, 10:23 
Avatar użytkownika


Mnie również bardzo fajnie się czyta Twoje opowiadania Mieczysławie. Bo po pierwsze, masz bogate doświadczenie i dużą wiedzę, a po drugie, co równie ważne, dar lekkiego pióra :ymapplause:
Dzisiaj nauczyliśmy się pisać krótkie wiadomości, kilka słów, bo nie umiemy, albo nam się nie chce tworzyć długich opisów, może trochę z lenistwa albo z obawy, że innym nie będzie chciało się tego czytać.
Ale jak widać, jesteśmy spragnieni ładnie opisanych historii, szczególnie o rzeczach, zdarzeniach z troszkę odleglejszych czasów.
Dlatego mam serdeczną prośbę, która jest z pewnościa prośbą całej forumowej braci - pisz Mieczysławie :ympray: :)




   
 
 
PostNapisane: poniedziałek, 9 lutego 2015, 12:31 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
DIZZI, Twoja prosba jest dla mnie rozkazem :)
Czasy w których było nam życ i pracowac za tak zwanej komuny komuny były trudne i ciezkie. Wszystko trzeba było ,,załatwiać , ,,organizować'', chociaż pieniędzy na kupno, to nie brakowało. Ja byłem w troszkę lepszej sytuacji, bowiem przemieszczajac sie po Kraju mogłem co nieco kupić np. to co w miejscu zamieszkania było nie do zdobycia. Tak było ze wszystkim. Np. kartki żywnosciowe wykupywałem podczas wyjazdów na Śląsk- były to dosyć częste wyjazdy z powodu tego,że na Śląsku ludzie mieli bardzo dużo przyczep, były tam dwie Stacje Obsługi, które wykonywały naprawy gwarancyjne przyczep ( jedna chyba nadal istnieje , Jakbys czytał Andrzej, to pozdrawiam całą Twoją Rodzinę :) ) więc powodów do wyjazdów było aż nadto.
Na święta, gdy tego lepszego chlanka potrzeba było więceej, to zaopatrywało się u rolników okolicznych wiosek, których wokół Tomaszowa jest do ,,bólu''.
Brało sie taką świnkę w całosci- cztery ćwiartki -dla Rodziców, dla mnie. dla Siostry i dla Brata :) - jedna świnka pasowała akurat.Oprócz mieska peklowanego a później wędzonego w beczce na ogródkach dziełkowych, robiliśmy także swoją kaszankę.Nie zawsze mogliśmy ,,zorganizować'' flaki- osłonki do których napychalo sie farsz, wymyśliliśmy opakowanie zastępcze - słoiki np. jak do dżemu, które sie póżniej pasteryzowało trzy razy dzień po dniu. Taka kaszaneczka( palce lizać) mogło postać nawet i pół roku- więcej nie próbowaliśmy trzymać. Później cebuleczka zesmażona na tłuszczyku, dwa jajeczka i lepszej kolacji nie potrzeba. Do wyrobu kaszaneczki potrzebna była jednak kasza oraz przyprawy , które ze względu na zapotrzebowanie społeczeństwa były nieosiagalne.
Ze zdobyciem ich wiaża się dalsze wspomnienia na które zapraszam w dalszej cześci. Wiem,że moje opisywane głupoty powinny znaleźć sie gdzie indziej- w innym wątku, ale mnie jest wygodniej tutaj pisać. Bardzo za to przepraszam. cdn. O tym jak na zakupie kaszy zrobiłem interes życia :D :D :D




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: poniedziałek, 9 lutego 2015, 12:45 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
ZŁOTY INTERES
Jednego roku zbliżały sie Święta, a więc i ,,świniobicie'' Brak kaszy spowodował,że już przyzwyczailiśmy sie do myśli,że kaszanki nie bedziemy tego razu robić.
W międzyczasie trafił mi sie wyjazd gdzieś na północ Polski. Przejeżdżając przez nieduże miasteczko na Kujawach zajrzałem do Gesowskiego sklepu ( ze wszystkim) Moje spojrzenie od razu uchwyciło okazały worek, jak sie okazało 50 kilogramowy z KASZĄ!do nabycia!!!!
Szybciutko przekalkulowałem,że jak kupię, to starczy na naszą kaszanę, a resztę będzie można sprzedać i zarobić, albo trzymać na,,zaś'' :D :D
Kaszanę zrobiliśmy, kaszę porozdawałem po Rodzinie i Znajomych i zamiast zarobić miałem same straty :(
w nast. odcinku o tym jak trafił mi sie pieprz, podejrzewam,że tutaj nie zmieszczę wszystkiego. c.d.n




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: poniedziałek, 9 lutego 2015, 13:14 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
To było gdzieś na południowym wschodzie Polski. Wraz z Kolegą jechaliśmy na reklamację. Padał ulewny deszcz. Gdy podjeżdżałem pod jedno wzniesienie zauważyłem postać, która nas zatrzymywała. Zatrzymałem się, gościu wsiadł,powiedział ładnie ,,dzień dobry'', rzucił nam na przednia półkę dwie grube długie krakowskie ze słowami;jedzcie Panowie''My spojrzeliśmy na siebie zdziwieni- jak mamy jeść taka kiełbasę? A on mówi co jak? normalnie :) Okazało się,że pracował w jakieś masarni jako rzeźnik i wracal właśnie z pracy. Był wyraźnie na niezłym ,,gazie'' Miał ze sobą taką dużą wypchaną torbę gospodarcząz metalowymi ,,uszami''Tam na oko wchodziło duuże wiadro. Jak się okazało gostek miał calą torbę..pieprzu luzem. Pomyślałem szybciutko- gosciu! Ty zbawienie moje!!!! Ja pieprzu szukam po całej Polsce a tu pod moim okiem tyle tego.Z miejsca zgłosilem chec zakupu. Jednak podana cena 1 dkg, powaliła mnie z nóg!!! Dobrze,że trzymałem się kierownicy, bo nie wiem jak to by sie skończyło.Zrezygnowalem z zakupu, ale nie przestałem głowkować :) Gościu trzymał torbę między kolanami i przytrzymywał rękoma. Gdy kątem oka zauważyłem że facet już łapkami nie trzyma depnałem po hamulcach!!!!! I mówię do kumpla: widzialeś! pod same koła mi podlazł!Torba dupneła na podłogę i połowa pieprzu sie wysypała. :) Facet niemrawo na kolanach zaczął zbierac ten pieprz, a ja na to: co Pan robi? taki syf będzie Pan zbierał!Facet zebrał co ,,grubsze'' i za parę metrów już musiał wysiąść. Ja z Kumplem dojechaliśmy do pierwszego parkingu, zmiotkę wzieliśmy w łapki i pozamiataliśmy dokładnie.Nie pisałem wcześniej, ale w naszym samochodzie na dechach skrzyni była połozona płyta pilśniowa, a na niej wykładzina podłogowa taka jak w przyczepach. Zawsze po przyjezdzie jak i przed wyjazdem samochód był sprzątany, a podłoga odkurzana i zmywana. Tak wiec ten zmieciony pieprz był czysciutki i nadawał się do spożycia :)
Gdy pomierzyliśmy półlitrowym garnuszkiem ilosć zdobycznego pieprzu, to okazało się,że mieliśmy po dwa garnuszki- więcej niż chcieliśmy kupić od spekulanta. :D




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: poniedziałek, 9 lutego 2015, 13:33 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
A teraz o tym jak chciałem kupić kiełbasę krakowską, która nie była krakowską
Jak już wcześniej pisałeme kasy nigdy nie brakowało. Na wyjazd to ja brałem przykładowo sumę trzech moich wypłat plus zaliczkę na paliwo, więc byłem gotowy na prawie każde zakupy.Kartki na mięcho także woziłem ze soba nawet wtedy gdy nie jechałem na Śląsk.
Kiedyś przejeżdżając na południu Polski przez jakieś małe miasteczko zauważyłem wiszące na hakach grube, długie kiełbasy. Pomyślałem; krakowskie, na bank :) Zaparkowałem w pobliżu sklepu, wchodzę i grzecznie pytam: Prosze Pani, ta kiełbaska jest do sprzedania? Pani odpowiedziała- oczywiście , jest do sprzedania i bes kartek. O Jezu!!!!!! Myslałem,że zemdleję!Pytam grzecznie: co to za kiełbasa?, Pani odpowiada: z bobrzyków.Ja nie wiem dlaczego skojarzyłem,że te bobrzyki, to jakaś nazwa firmy.Pytam jeszcze raz , Pani odpowiada,że z bobrzyków. W sumie zapytałem parę razy, a Pani grzecznie odpowiadała. Gdy zapytałem ostatni raz, to Pani odpowiedziała niegrzecznie :( ,, Co Qrwa!!! nutrii Pan nie znasz''??????
Nie jestem za bardzo brzydliwy, ale myślałem,że w tym sklepie, to puszczę pawia :(




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: poniedziałek, 9 lutego 2015, 13:43 
Avatar użytkownika


Brzydzisz się nutrii ? Pamiętam jak mój Tata ze wielkim apetytem zjadł obiad, przygotowany przez kuzynkę, nachwalić sie nie mógł, jaki ten kurczak pyszny, a jak się dowiedział, że to nutria, pobladł dziwnie jakoś, ale nic się nie stało. Więcej jednak obiadów kuzynki nie jadł, zanim nie upewnił się, że to nie z nutrii.
Natomiast moja Babcia, poszła do łazienki, jak się dowiedziała co zjadła, a co naprawdę bardzo jej smakowało.


Znam te czasy. Pamiętam, jak w stanie wojennym jechałam z wujem na wieś po świniaka, do takiego domowego przerobu, z podziałem na kilka rodzin.
Podróżować wtedy nie można było poza "granicę" swojej miejscowości bez zezwolenia (tak pamiętam, a jak sie mylę, to proszę o sprostowanie) no i do domu trzeba było dotrzeć przed godziną milicyjną, no a przewozie świniaka to już wiadomo, że można było zapomnieć, bo prywatnie handlować świniakami to rolnikom nie było wolno.
Jechaliśmy z tym martwym świniakiem maluchem, a jakże! Leżał sobie on na tylnim siedzeniu przykryty korzuchem. Wyprawa się udała, ale mieliśmy pełne portki strachu.

Pamiętam też, jak kiedyś w czasie wojennym udałam się do znajomych na drugi koniec miasta na wywoływanie zdjęć z sylwestra. Kolega miał rzutnik i całą resztę, więc imprezka była super. Przeciągnęła się do nocy. Było już dobrze po godzinie milicyjnej, ale uparłam się wracać, bo rodzice by się niepokoili, a telefony nie działały.
Udało mi się spokojnie dotrzeć do tramwaju i podjechać ostatnim nocnym kursem do zajezdni, położonej tak w połowie drogi. Resztę szłam pieszo. Była zima, skrzył się śnieg więc było stosunkowo jasno i bezpiecznie, bo ulice były puste. No i na ostatniej prostej przed domem trafiłam na patrol milicji jadący Polonezem. Szłam dalej, krycie sie po krzakach mogło wzbudzić niepotrzebne podejrzenia.
Zatrzymali mnie, kazali wsiąść do auta, ale nie zabrali na posterunek. Wypytali szczegółowo o wszystko, wylegitymowali, obejrzeli wszystkie zdjęcia, dopiero co wywołane. Obiecałam, że to się więcej nie powtórzy, że musiałam poczekać, aż zdjęcia wyschną, dlatego się zasiedziałam u znajomych, a nie dlatego, że lekceważę przepis o godzinie milicyjnej. No i puścili do domu.




   
 
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 16 ]  Przejdź na stronę 1 2  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE! (C) 2015 © 2007 phpBB Group
WŁASNOŚĆ (C) NIEWIADOWKI.PL