Rzeczywiście gaśnica na wierzchu jest najszybciej dostępna, choć w Niewiadce raczej bym ją na dyszlu mocował. Nie pęka tam ścianka po offoradowych jazdach?
Gasi i ratuje wszem, ale nie proszkowa. Proszkową można ratować obiekty sąsiadujące z płonącym pojazdm, bo sam pojazd po proszku nawet jeśli się w zarodku ogień ugasi, z reguły nadaje się do zezłomowania. Proszek czyni ogromne szkody, jako że jest bardzo drobnym pyłem, w dodatku alkalicznym w kontakcie z wodą. Do ratowania cepki przed ogniem w niej, w zależności od momentu wystarczy "spray gaśniczy" (bardzo skuteczne na mały łogiń) albo śniegówka, choć ta może uszkodzić elektronikę. Spray pół kilo kosztuje 25 złotych i możemy wypsikać 100g a reszty użyć choćby za rok. Ideałem jest Halon 1211, ale jako że zabroniony to wybierzmy jego bezpieczny dla warstwy ozonowej zamiennik FE-36.600 zł za 2kg, odpowiednik 1 kg halonu (teoretycznie ma więcej niż 50% skuteczności halonu, ale to w warunkach laboratoryjnych). Cena zabija, jeśli jednak porównamy do kosztów usuwania skutków użycia gaśnicy proszkowej, to zupełnie nie należy się kosztem przejmować. W Gawrze mam proszkowe kule gaśnicze jako system automatyczny. Po takiej imprezie będę mógł ją wybebeszyć do gołych ścian i na nowo wybudować w środku, ale nie sfajczy się cała. Sadzę się na aktywną linię gaszącą - trochę upierdliwa z powodu plątaniny przewodów, ale gaszenie bez śladów poza spalenizną.
|