Opiszę teraz jak znalazłem Klienta ponad 100 km od miejsca zamieszkania.
gdybym już kiedyś opisywał tą historię, to proszę Henia o usuniecie tego postu.Z tym Heniu nie powinien mieć problemów, bo chyba się już wprawił w usuwaniu
Klient ze Słupska zareklamował przeciek wody bocznym prawym oknem w przyczepie N126E.Zostałem wysłany wraz z Kolegą. Była to jedyna reklamacja jaką mieliśmy załatwić podczas tego wyjazdu.Przed wyjazdem wysłany został telegram o naszym przyjeździe.Do usunięcia przecieku przygotowaliśmy się na każdą okoliczność. Pobraliśmy nowe okno boczne, nową uszczelkę,nowy klin, oraz uszczelniacz. Nie pamiętam, czy to już wtedy stosowany był silikon, czy też mastyks.Po przyjeździe do Słupska, pod wskazanym adresem nie zastaliśmy nikogo, ani żadnej wiadomości od Klienta dla nas.Sąsiedzi również nie potrafili nic powiedzieć, jedynie uzyskaliśmy od nich wiadomość,że Klient pracuje w Pogotowiu Ratunkowym jako kierowca.Gdy tam podjechaliśmy dowiedzieliśmy się,że Klient ma dwa dni wolnego.Więcej wiadomości mógł nam udzielić inny kierowca z którym nasz Klient się kolegował. Kierowca ten jednak miał wyjazd a powrót był przewidziany za parę godzin.
Czekaliśmy cierpliwie aż się po paru godzinach doczekaliśmy.Okazało się,że Klient swoją przyczepę trzyma w lesie nad jeziorem leżącym niedaleko miejscowości Dretyń.Od Słupska było to ok 100km.Z uwagi,że była to nasza jedyna sprawa, postanowiliśmy Klienta odszukać.Niedaleko Dretynia wzięliśmy na stopa Pana leśniczego w mundurze.Nie potrafił nam jednak wskazać, jak dojechać do miejsca biwakowania.Wiedział,że w jego lesie taka przyczepa się znajduje, Nadleśnictwo postawiło nawet toaletę, ale on sam dokładnie się nie interesował. Podsunął nam jednak pomysł,żeby o informacje poprosić bawiące się nieopodal dzieci. To był strzał w dziesiątkę!Dzieci nie tylko wiedziały, ale zaofiarowały sie nas poprowadzić!
Żeby nie wyróżniać i nie dzielić dzieci, zgarnąłem je wszystkie jakie akurat tam przebywały.Dzieci jak mnie zaczęły prowadzić po leśnych ścieżkach i duktach, to myślałem,że przyczepy nie znajdę,a z lasu chyba nie wyjadę.Dzisiaj myślę sobie,że dzieciaki chciały sobie trochę pojeździć po lesie
W okolicach jeziora teren był podmokły. Wszelkie dróżki i dukty były ledwo przejezdne, pełne błota i wielkich kałuż.
W końcu jednak dojechaliśmy do przyczepy. Wielkie było zdziwienie naszego Klienta.
Do wieczora było jeszcze parę godzin, więc od razu wzięliśmy się za robotę.Gdy tylko zdążyłem wymontować boczną szybę, to Żona Klienta zaczęła głośno płakać i krzyczeć; ,,zepsuł pan mi mój domek!'', mało co się na mnie z pięściami nie rzuciła.Klient mówił,żeby nie zwracać uwagi, bo Zona jest chora na schizofrenie, dlatego też jako terapia stosowana jest przebywanie w samotności na łonie natury.Klient pracował tak jakoś,że po dniu pracy miał dwa dni wolne. Wtedy to dojeżdżał do Żony. Jak wole się kończyło, to dojeżdżał do pracy.Tak Ci ludzie żyli od czasu, gdy tylko się ciepło zrobiło, do późnej jesieni.Wtedy jeszcze trumy nie były znane
Późną jesienią wracali do Słupska. Gdy Pani była sama, to zbierała i suszyła grzyby.Zbierała jagody i inne owoce leśne.Potrafiła zaprzyjaźnić się dzikimi zwierzętami. Dzikie łabędzie, to z Jej rąk chleb jadły.Klient nie dostąpił tego zaszczytu.
Naprawa przyczepy przebiegła bardzo szybko.Najwięcej czasu zajęło zagotowanie wody w ognisku do zmiękczenia klina
Mieszkanka przyczepy odzyskała humor i już się na nas nie boczyła.Niewyraźną minę miał natomiast Jej Mąż, gdy przy wspólnej kolacji zaczął się tłumaczyć,że nawet nie ma nas czym ,,poczęstować'' ponieważ Go bardzo zaskoczyliśmy. Okazało się,że Klient nie doceniał chłopaków z serwisu Niewiadowa.Na stoliku znalazła się połówka monopolowej
Potwierdziło się polskie przysłowie,że ,,kto ze sobą nosi, nikogo się nie prosi''