Przeleciałem się do Grecji... .
Szybkie zlecenie ze Starogardu do Aten. Pół dnia na telefonie do wszystkich konsulatów po drodze, by wiedzieć, co i jak na drogach. Po dziesiątej rozmowie typu "No, wie pan, sytuacja jest dynamiczna.." wiedziałem mniej, niż rano. Pies ich gonił.
Ruszyłem w piątek wieczorem na Barwinek. Na granicy pusto, żadnego problemu, kontrola temperatury i wio ! Na Tornyosnemeti w kierunku Miszkolca dostałem nalepkę "Only for transit" i mapkę z "korytarzami tranzytowymi" o których żaden konsulat nie wspomniał. Okazało się więc, że zamiast jak zwykle iść na Debreczyn, Berety, Bekeczabę i Batonję, muszę dołożyć drogi na Budapeszt i do Nadlaku. Po drodze tylko wybrane i oznaczone stacje, na innych parkingach i stacjach czerwone tablice "No Transit" , wszędzie kupa Policji. Wiedząc, że do Romka jest tylko jedno przejście, odpaliłem aplikację Sixfolda o czasach oczekiwań - łomatko ! - 15 km korka... . Gogle też sugerują podobny czas. Pokopałem jeszcze w innych, "eurpoejskich" serwisach - bryndza. W końcu wszedłen na stronę rumuńskiej policji granicznej - https://www.politiadefrontiera.ro/en/traficonline/?dt=2&vt=2 - tam cud - okazało się, że czas na przejazd to ok. trzy kwadranse.
I rzeczywiście, chwila moment, i jestem na RO. Dostałem kolejną mapkę - tu akurat było po drodze na Vidin oraz deklarację z pieczątką, zobowiązującą do opuszczenia kraju w ciągu 48 godzin, konieczną do zwrotu na wylocie. .
Na wysokości Vanju Mare natknąłem się na 'niezapowiedziany" korek ciężarówek, zbudowany sztucznie przez policję. Stał bym tam ze dwa dni, bo święto.. Chwila namysłu, lewy kierunek... i dzida ! Leciałem wzdłuż tirów dwanaście kilometrów (!) - gdyby coś szło z naprzeciwka - umarł w butach
. Przeleciałem , jak gupi - na początku korka - policja. I lecą z paszczą, gdzie się pcham. Ja, że "urgent" trasnport farmaceutyczny i że mają mi dać wolną drogę ! "Ależ tak, oczywiście, leć dalej" .. a u mnie portki pełne
.
Granica Calafat/Vidin w ciągu kwadransa, żadnych obiecywanych konwojów, badań - nic.
Sofia teoretycznie zamknięta dla świata, na wlotach bramki i patrole, kontrola wszelkich osobówek, prawy pas wolny dla tirów - no to ja na prawy .
Kulata - zawsze dzikie tłumy na Greka, teraz dwa samochody, na wadze pani narzekała, że jestem "za cięzki" - mówię, że mam 100 litrów wody dla siebe do mycia by unikać wirusa - "aa, racja - paszoł won.."
Dojechałem do gorących żródeł pod Lamią koło Damasty, zostałem do poniedziałku popołudnia, we wtorek rano rozładunek i załadunek w Atenach. Chciałem wracać tą samą drogą przez góry, ale okazało się, że wprowadzili całkowity "lockdown" miasta i że muszę nadłożyć 150 km, by wyjechać na Teby, omijając płatną autostradę.. .
Qurcze - zawsze marzyłem, by móc jechać pustymi drogami, całkiem samemu, w ciszy i spokoju. i się - qurna - ziściło... . 50, 100, 150 km bez żywej duszy na szosie, okrutnie przytłaczające wrażenie.. jakbym był jedynym, ostatnim człowiekiem na planecie... . Zaleta - tam, gdzie zwykle jadę w sznurze aut max 50 km/h, teraz spokojnie 120.. . .
Z turystów widziałem tylko raz podwójną załogę z budkami z Anglii, stali sobie przy drodze koło Armenis w Rumunii.
Miałem w zamyśle "poilustrować' ten wątek zdjęciami z trasy, ale niestety, przy tych żródełkach w Grecji tubylcy uprzejmi byli włamać mi się do samochodu i podpieprzyć dwa telefony, w których miałem fotki... . Ale nawet nie jestem za bardzo wkurzony - com zobaczył, to moje, zwłaszcza w tych czasach, kiedy na ruch turystyczny nie ma żadnej szansy... .
Kłaniam się nisko