Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 21 ]  Przejdź na stronę 1 2 3  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: sobota, 22 stycznia 2022, 20:24 



Dołączył(a): piątek, 4 września 2015, 23:44
Posty: 957
Ponieważ zapanowała posezonowa /z wyjątkiem Heńka, bo u Heńka sezon jest na okrągło :D / posucha na forum, to postanowiłem coś skrobnąć w temacie motoryzacji. Początki mojego zainteresowania motoryzacją pochodzą z czasów kiedy po lasach biegały tygrysy szablozębne i mamuty, a po drogach jeździły Stary 20 / których kierunkowskazy były strzałkami wychylającymi się z boku kabiny/, autobusy Chausson, Warszawy M20, stare dekawki i Skody 1100 garbate, z motocykli stare emki z koszmi bocznymi z demobilu a później wuefmęki /WFM/ oraz Ursusy Lanz Buldog z silnikiem jednocylindrowym, gruchą do wstępnego podgrzewania paliwa na przodzie i odłączaną kierownicą zamiast rozrusznika. Ale i tak najwięcej było t.zw. gumek, czyli furmanek na pompowanych kołach i oczywiście "kuników" jako silników. W tym czasie najbardziej w samochodach interesowało nas "ile ma na liczniku" :) Co prawda te auta nie osiągały takich szybkości maksymalnych /np. Star 20 miał na liczniku 100 km/h a jechał najwyżej 80/, ale i tak dla nas najważniejsze było to "na liczniku" /Weronka, czyli Warszawa M20 miała 140 km/h, ale jeździła max 100/. Później zaczęły się pojawiać inne marki czy to samochodów, czy motocykli. Ten, kto miał coś na czym dało się jeździć /oprócz roweru, bo rowery były dość powszechnie używane - najczęściej były to składaki lub rowery radzieckie, najczęściej marki Ukraina/ - uchodził za bogacza. Samochód był wtedy dobrem superluksusowym, motocykl - luksusowym. Dominowały Warszawy M20, dużo było DKW /żartowało się, że DKW to skrót od dykta, klej, woda/ oraz garbatych Skód 1100. Nieco później pojawiły się niemieckie P70 /pierwowzór Trabanta 600/, Syreny 101 czy Wartburgi 312. Sąsiad z podwórka około 1958 roku kupił Iża z bocznym wózkiem. To dopiero było panisko! Mógł jechać gdzie chciał w 3 osoby :) Około roku 1959 sąsiad zza płotu /który był wrogiem klasowym, bo miał wulkanizację i produkował łatki do dętek na gorąco i był jak to się mówi "zabrany"/ kupił nową Skodę Spartak /albo Octawię, już nie pamiętam, poza tym te dwa modele niewiele się od siebie różniły/ i zadawał szyku częściej ją myjąc niż jeżdżąc :p W tym samym mniej więcej czasie mój Ojciec dokupił do swojego roweru silniczek przyczepny na przednie koło i nie musiał już pedałować :). Piszę o tym nie bez kozery, gdyż rok później Ojciec kupił motorower Simsona nazywany przez nas "pierdzikółkiem" a ja dostałem ten rower udający motocykl. Niezbyt długo się nim cieszyłem, bo po kilku miesiącach został ukradziony z naszej sieni która służyła mu za garaż. Od tamtej pory miałem dość długą przerwę w posiadaniu jakichkolwiek pojazdów, gdyż następny pojazd pojawił się u mnie dopiero w roku 1966. W międzyczasie na ulicach jeździły już Stary 21,Autosany, pierwsze Trabanty 600, Syreny 102 i 103, Karossy a później Jelcze na czeskiej licencji. "Stonki" - czyli takie pseudoautobusy na podwoziu Stara odchodziły już do lamusa. We wspomnianym już roku 1966 za korepetycje które dawałem Wujowi /postanowił wieczorowo uzupełnić wykształcenie, a ja byłem świeżo po maturze i jeszcze pamiętałem co nieco z tego co wtłaczali mi do pustego łba nauczyciele/ dostałem od Niego piękny prezent - Jego wysłużoną "wueskę" /WSK 125/ którą jeździł głównie na ryby, gdyż był zapalonym wędkarzem. Te korepetycje odbywałem chętnie, gdyż na zakończenie nauki "obrabialiśmy" 0,5l a czasem dwie :p Ponieważ Wuj mieszkał za miastem a ja nie miałem prawa jazdy - za miastem jeździło się swobodniej, bo nie było wtedy aż tylu milicjantów drogowych co teraz - to wueska garażowała w Wujowym gołębniku /bo był też zapalonym gołębiarzem/ skąd po kilku miesiącach również została ukradziona. Jak widać nie miałem szczęścia do złodziei "motoryzacyjnych" - ale tymi dwoma kradzieżami widać wyczerpali swój złodziejski limit, bo od tamtej pory aż do teraz już żadnego pojazdu mi nie ukradziono ;) W 1967 roku armia postanowiła przerobić ofermę na gieroja, co zajęło jej całe dwa lata. Po wyjściu do cywila górę wzięły inne zainteresowania niż motoryzacyjne /tak, tak jak mawiał mój szef baterii - "wy to jak dzieci, w głowie wam tylko dziwki i wódzia" :p /. Przerwa trwała aż do 1974 roku, kiedy to za zaoszczędzone pieniąchy kupiłem dwuletnią Skarpetę, czyli Syrenę 104 zwaną "kurołapką" od drzwi otwierających się "do przodu". To było moje najlepsze auto, zawsze dojechało tam gdzie miało dojechać, chociaż niejednokrotnie na drodze trzeba było wykonać "remont średni" ;) Nigdy jednak nie jechała "na krawacie" i nawet kiedy rozbiła się koło Rzeszowa, to do domu przyjechała na kołach o własnych siłach. To było jedyne moje auto które "zamykało licznik", czyli na liczniku miało 140 km/h i tyle potrafiło jechać :) Po drogach jeździły już wtedy Wartburgi 353, Polskie Fiaty 125p, Maluchy i Trabanty 601. Zajeździłem jeszcze 3 Syreny - jeszcze jedną 104, jedną R20 /pickup z paką, tak zwana rolnicza/ oraz 105 Bosto /taki fajny furgon/. Ponieważ nowe auta były horrendalnie drogie na wolnym rynku, a żeby kupić w Polmozbycie /to taka firma zajmująca się wówczas sprzedażą samochodów/ trzeba było mieć t.zw. talon przyznawany t.zw. "swoim" /a ja "swój" nie byłem/ - trzeba się było ratować kupnem używańca.Tak kupiłem na przetargu PF125p w stanie agonalnym - dobry miał tylko silnik i skrzynię biegów, a następnie od kolegi drugiego PF125p z przełamanym przednim zawieszeniem. Ponieważ brat prowadził warsztat blacharsko-lakierniczy miałem dostęp do narzędzi, palnika i gazów technicznych - acetylenu i tlenu. Zająłem się więc w wolnym czasie poza pracą remontem tych Fiatów równolegle jeżdżąc Bostówką /którą zresztą jeździłem do 1993 roku/. Jako pierwszy do stanu używalności doprowadziłem tego Fiata kupionego od kolegi z przełamanym przednim zawieszeniem którym po przełożeniu silnika z tego drugiego Fiata pojechałem z marszu nie sprawdzając niczego na wczasy do Bułgarii z rodziną. To dopiero było wariackie posunięcie :p Fiat na szczęście trasę objechał bez większych awarii. Była jedna ale usunięta /?/. Znak zapytania, bo do dzisiaj nie wiem co się zdarzyło. Na Węgrzech w pewnym momencie Fiat przestał jechać - po odpaleniu przejeżdżał 100 - 200 m i gasł. Dolałem paliwa, przejrzałem pompę, przedmuchałem układ paliwowy - nic nie pomogło. Było to już przy samej granicy z Jugosławią - byłem załamany. Wtedy córka powiedziała - możemy jechać krótkimi skokami naprzód, a tak posuwały się samochody w kolejce na granicy - to przejedźmy granicę i tam się tym ponownie zajmiesz. Tak też zrobiłem. Po przejechaniu granicy pragnąłem tylko odjechać na chociaż 500 m żeby znowu zająć się problemem - ale nie, auto jechało jak nowe i jeździło tak później do końca swoich dni /najechał na nie superkierowca i nie było co zbierać/ czyli jeszcze kilka lat. Do dziś nie wiem, co to było :) W międzyczasie w 1991 roku kupiłem PF125p kombi "od lekarza" - czyli na przetargu z Kolumny Transportu Sanitarnego. To był prawdziwy kombi, czyli nie karetka i jeździł u mnie do 1997 roku, do zakupu Citroena jako wół roboczy. Potem podarowałem go bratankowi, który jeździł nim jeszcze dość długo.Następnym autem kupionym w 1996 roku był Opel Vectra z salonu - świetne auto ze świetnym silnikiem 1,6 benzyna ośmiozaworowym i bezkolizyjnym. Jest u mnie do dzisiaj i służy do wyjazdów do miasta - stukną, pukną, porysują - nie żal. Potem do pracy kupiłem Citroena C15 ze świetnym, wolnossącym dieslem 1,8 - silnik nie do zdarcia. Zachęcony tym dieslem w 2000 roku kupiłem Forda Escorta kombi z silnikiem 1,8 TD - totalna porażka. Ten Ford był takim hrabią, że kiedy było tylko -5 st C już nie chciał ze mną gadać. Musiałem mu grzać głowicę opalarką i wtedy po długim namyślaniu się raczył odpalać. Każdej zimy gościł w ramach gwarancji w serwisie gdzie na noc wstawiali go do ogrzewanej hali i kiedy przyjeżdżałem rano go odebrać - palił "od strzała" czyli musiałem go zabierać. Tak było przez 4 lata - bo miałem wykupioną przedłużoną gwarancję. Zrozumiałem więc, że to ekskluzywne auto służące do jazdy od wiosny do jesieni. W zimie jeździłem do pracy "koziołkiem", czyli Citroenem C15. Żeby mieć czym jeździć na dalsze wyjazdy w 2001 roku kupiłem Mercedesa C Sporcoupe z silnikiem 200 compressor, któremu podniosłem moc do 201 KM /sam nie wiem po co/ a następnie żeby mnie nie "zeżarł" /potrafił spalić 15 l/100 km/ - zagazowałem.To auto do dziś służy do dalszych jazd, a ponieważ już mi nie starcza pieniędzy na opony zimowe - zimy nie widziało. Ma obecnie przejechane niecałe 60 tysięcy km i tak jak nowe potrafi jechać 250 km/h. Ponieważ w międzyczsie powiększyła się rodzina - doczekałem się wnuka - w 2009 roku kupiłem "emeryckie auto" czyli Passata z niezawodnym silnikiem 1,6 8V który służy do rodzinnych dalszych wyjazdów. Ten też ma niecałe 60 tys. km i oczywiście jest zagazowany. Ponieważ w 2011 roku kupiłem łódkę - to musiałem do niej dokupić ciągnik do przyczepki :p Padło na Land Rovera Freelandera 4x4 /do wodowania i wyciągania łódki z wody/ którego przywiózł mi kolega z Londynu. Ten oczywiście też został zagazowany. Kiedy zrobiłem się wygodny /to już chyba SKS/ i dokupiłem przyczepkę N126n żeby nie spać na łódce - ciągnik był jak znalazł :) W międzyczasie z tym kolegą z Londynu zrobiłem interes barterowy - on kupił dla mnie sprzęgło wiskotyczne do Freelandera, a ja zamieniłem za to sprzęgło Forda Escorta :) Myślę, że to już koniec moich motoryzacyjnych zakupów, bo mam już wszystkie samochody do moich celów :)
Nie wspomnę, że w t.zw. międzyczasie kupiłem Malucha z pługiem odśnieżnym, bo to przecież nie motoryzacja :p
Ale się kurna rozpisałem - pewnie nikt tego nie przeczyta od początku do końca, a od Heńka dostanę burę za zaśmiecanie forum :)




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: niedziela, 23 stycznia 2022, 17:45 



Dołączył(a): sobota, 1 stycznia 2022, 21:22
Posty: 33
Lokalizacja: Łódź
Przeczytałem całość :D fakt kawał polskiej motoryzacji, to teraz żeby było do tematu, opisz swoje przygody z N126. Chętnie przeczytam. Brawo za słowotok




_________________

Krzysiek

2021/470km/2 nocki
2022/1184km/11 nocki

Skoda Fabia kombi 2 1.4 16V 86kM benzyna + gaz
Fiat Tipo HB 1,0 100kM
N126e po remoncie




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: poniedziałek, 24 stycznia 2022, 11:09 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): środa, 4 września 2019, 15:35
Posty: 1377
Obrazki: 369
Lokalizacja: WPN
kocio128 napisał(a):
Ale się kurna rozpisałem - pewnie nikt tego nie przeczyta od początku do końca, a od Heńka dostanę burę za zaśmiecanie forum :)
Leon, no co TY ja czytałem z postępującymi wypiekami na twarzy im bardziej się zanurzałem w lekturę, bynajmniej nie z zazdrości :D tylko z zaciekawienia. Myślę ze gdybyś przysiadł i rozwinął wątki o dodatkowe opisy przezyć np: wyjazdu na Bałkany itp. to może by i niezła książka powstała. Talentu Ci nie brakuje :)




_________________

X-Trail 165 KM N126n

„Przeszkoda pociąga człowieka z charakterem, jako że pokonując ją sam się urzeczywistnia.“ — Charles de Gaulle

„Doświadczenie to suma błędów popełnionych oraz tych, których się z żalem nie popełniło.“ - z przemyśleń




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: poniedziałek, 24 stycznia 2022, 12:34 



Dołączył(a): niedziela, 16 lipca 2017, 21:57
Posty: 178
Obrazki: 14
Lokalizacja: Milanówek
Piękna historia :) :) Trochę jak moja, choć ja nieco później urodzony ;) Ale i tak wtedy człowiek cieszył sie z drobiazgów, tworzył coś z niczego a stare wraki były jedynym źródłem części...




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: wtorek, 25 stycznia 2022, 19:22 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): poniedziałek, 12 stycznia 2015, 23:34
Posty: 2902
Obrazki: 1581
Lokalizacja: KCH
Leon, to były czasy, aż chciało by się przenieść w tamte lata :ymdaydream:
Mój pierwszy maluch w kolorze zomo z 86' był świetny :-bd
Kolejnu z 93' to już nie było to samo, ale czteroletnie cinquecento które kupiłem jako moje trzecie auto, to już był naprawdę ogromny przeskok :D




_________________

Punto 69KM
N260
N126n

Zabawne jak mało ważna jest Twoja praca, gdy prosisz o podwyżkę,
a jak niesamowicie niezbędna dla ludzkości gdy prosisz o urlop...




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: piątek, 28 stycznia 2022, 18:57 



Dołączył(a): piątek, 4 września 2015, 23:44
Posty: 957
MISIO_PRZYTULAK napisał(a):
Mój pierwszy maluch w kolorze zomo z 86' był świetny :-bd Kolejnu z 93' to już nie było to samo, ale czteroletnie cinquecento które kupiłem jako moje trzecie auto, to już był naprawdę ogromny przeskok :D
Widzę Michał, że jesteś wierny marce :) Ja w sumie też nic do Fiatów nie mam, bo moje jedyne trzy Fiaty - wszystkie 125p - problemów raczej nie przysparzały. Jedyne co, to trochę gniły - ale cóż, miały swoje lata - jeden z 1976 roku /to ten z przełamanym zawieszeniem/, jeden z 1974 z przełożoną "budą" w 1984 r - to ten, którego kupiłem w stanie agonalnym i odbudowałem praktycznie od zera z wymianą czołowego wzmocnienia, bocznych fartuchów, wszystkich błotników, przedniej maski i tylnej klapy bagażnika, tylnego pasa, tylnych podłużnic, resorów, amortyzatorów, wahaczy itd itp nie licząc łatania podłogi :p i ostatni z 1989 roku - tego tylko pomalowałem i później po skasowaniu tego drugiego przełożyłem silnik. W międzyczasie zaliczyłem włożenie silnika 2000 z Fiata 132 łącznie ze skrzynią pięciobiegową - ale jak szybko włożyłem, tak szybko wyjąłem. Ten silnik miał 125 KM i standardowe hamulce PF125p nie potrafiły go w porę zatrzymać nawet pod górkę - jechał 210 km/h ;)
Ale teraz odpowiem na sugestię Krzyśka żebym napisał coś o mojej N126n :)
Otóż - jak pisałem wcześniej - w 2011 roku kupiłem łódkę Micro Polo / stąd zakup Freelandera do holowania tej łódki/ i w roku 2013 /tyle zajęło mi "wyprodukowanie" przyczepy podłodziowej/ nastąpiło pierwsze wodowanie. Łódkę postawiłem na zalewie w Brodach Iłżeckich, czyli ok. 60 km ode mnie. Tam chcąc popływać dojeżdżałem rano i wracałem na noc. Zalew w Brodach do czystych nie należy, niestabilne jest też lustro wody - zacząłem więc szukać innego zbiornika. Pierwszą myślą była Hańcza - zbiornik spory w tej samej mniej więcej odległości co Brody, ale i ten miał swoje wady. Wtedy natknąłem się na wzmiankę o Jeziorze Tarnobrzeskim które ma wodę I klasy czystości i ok. 5 km2 powierzchni. Wiosną 2014 ruszyłem na rekonesans i zostałem urzeczony Tarnobrzeskim. Czym prędzej więc początkiem lipca zwodowałem tam łódkę. Ponieważ odległość do łódki wzrosła do ok. 120 km to nie opłacało się jechać tylko na jeden dzień, trzeba było jechać na kilka dni. Chociaż Micro Polo warunki t.zw. hotelowe ma niezłe, to jednak trochę ciasno i w kabinie nie ma pełnej wysokości stania. Zacząłem więc kombinować jak by tu poprawić sobie warunki mieszkalne. Jednym z pomysłów był zakup przyczepy kempingowej, więc zacząłem przeglądać ogłoszenia sprzedaży przyczep. Ponieważ nie chciałem "landary" moje zainteresowanie wzbudziły Niewiadówki. Po kilkutygodniowym czytaniu m.in. naszego forum doszedłem do wniosku, że tylko N126n spełni moje wymogi. Jesienią 2015 roku wziąłem się na poważnie za śledzenie ogłoszeń o sprzedaży Niewiadówek N126n. Kilka ogłoszeń trafiłem, ale kiedy dzwoniłem do sprzedającego okazywało się, że przyczepa już sprzedana. Wreszcie którejś niedzieli trafiłem na ogłoszenie zamieszczone ledwie kilkanaście minut przed moim odczytaniem, więc nie zwlekając zadzwoniłem. Ogłoszenie było z Częstochowy, czyli ok. 150 km ode mnie. Sprzedającemu powiedziałem, że prawie na pewno kupię Jego przyczepę, że wsiadam teraz w samochód i jadę do Niego, ale niech mi zagwarantuje, że w ciągu 3 godzin przyczepy nie sprzeda. Taką obietnicę uzyskałem i nie zwlekając ruszyłem do Częstochowy. Po przyjeździe na miejsce wstępne oględziny wypadły pomyślnie - przyczepa była w niezłym stanie zewnętrznym, w środku mebelki i wyposażenie też sprawiały dobre wrażenie.Oczywiście tapicerka tu i ówdzie wisiała, ale z forumowej wiedzy wynikało, że to typowe dla Niewiadówek. Za to wyposażona była w lodówkę co do której sprzedający zapewniał mnie, że pracuje zarówno na 230 jak i 12V oraz na gazie /co okazało się nieprawdą, ale tego sprawdzić się nie dało, bo przyczepa stała na parkingu strzeżonym/. Po sprawdzeniu zgodności danych z dowodu rejestracyjnego z tabliczką i numerem na ramie spisaliśmy umowę i z ciężkim sercem wypłaciłem 3990 zł /"dychę" utargowałem :p /. Po podłączeniu do Freelandera sprawdziliśmy światła /o dziwo działały/ i z duszą na ramieniu /bo przyczepa była na oryginalnych oponach D124/ wyruszyłem w drogę powrotną. Po przyjeździe zacząłem się zastanawiać jak tu poprawić tapicerkę ale tak, żeby się nie narobić. W blaszaku który już od lat służył za składowisko rupieci miałem t.zw. boazerię plastikową, którą miałem zamiar robić podbitkę dachu budynku ze zbiornikami na olej opałowy. Pomyślałem, że dadzą radę pokryć ściany boczne oraz przednią i tylną. Ale tak "dla jaj" przymierzyłem do sufitu zapierając obustronnie za wiszącymi szafkami - pasowała bez skracania i układała się idealnie do dachu. W ten sposób nie napracowując się zbytnio miałem z głowy sufit i ściany. Ten remont zamieściłem zresztą ze zdjęciami na forum. Następnym tematem stały się koła - doszedłem do wniosku, że najlepiej się sprawdzą alusy i opony o dużej nośności, więc kupiłem na OLX felgi od Poloneza i dokupiłem dwie opony o nośności 500 kg każda. Oczywiście wcześniej zdjąłem z materacy wszystkie pokrowce, zdjąłem firanki i zasłonki i to wszystko uprałem. Pora była wziąć się za lodówkę - okazało się, że brak jest palnika gazowego i sporo rurek gazowych. Dokupiłem palnik i termoparę oraz rurki i poskładałem to w całość. Lodówka poszła na gazie, na 230V oraz 12V - czyli lodówkę już miałem. Część hydrauliczna działała bez zastrzeżeń łącznie z pomką - trzeba było się wziąć za instalację elektryczną wewnętrzną. Dobudowałem wyłącznik różnicowo-prądowy i zabezpieczenie gniazd oraz całe oświetlenie 12V wyposażyłem w diody LED. Na dach wrzuciłem solara 100 W i regulator MPPT. Zakupiłem też później piecyk gazowy Carver, z którego jestem bardzo zadowolony, głównie z powodu bardzo niskiego zużycia gazu - leży w graciarni od chwili zakupu :p .Przyczepką jeżdżę czasem do Wieśka do Tumlina - ale to poza sezonem żeglarskim. W sezonie odbywa trasę tam - nad Jezioro Tarnobrzeskie - i z powrotem do domu. Jak widać za wiele się nie najeździ, ale jest przydatna bardzo - ten model przyczepka na brzegu a łódka na wodzie jest optymalny :D Bardzo lubię moją Niewiadówkę!
Aha, muszę jeszcze dopisać, że już raz rozłożyłem nawet przedsionek - u siebie na podwórku :p




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: piątek, 28 stycznia 2022, 20:31 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): poniedziałek, 12 stycznia 2015, 23:34
Posty: 2902
Obrazki: 1581
Lokalizacja: KCH
kocio128 napisał(a):
Widzę Michał, że jesteś wierny marce :)
Tak jakoś wyszło ;) Ojciec 25 lat najpierw w Tyskim FSMie, potem Fiacie przepracował.
No i tymi Fiatami najpierw były ciągane małe żaglówki (Inka - Maluchem, Bez - Pandą 750, a Skrzat - Punto1 i Brawo).
Potem, to już tylko Niewiadówki N126n, N126nt i 250tki oraz Punto FL i Evo nasza obecna :D




_________________

Punto 69KM
N260
N126n

Zabawne jak mało ważna jest Twoja praca, gdy prosisz o podwyżkę,
a jak niesamowicie niezbędna dla ludzkości gdy prosisz o urlop...




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 29 stycznia 2022, 00:20 



Dołączył(a): piątek, 4 września 2015, 23:44
Posty: 957
MISIO_PRZYTULAK napisał(a):
No i tymi Fiatami najpierw były ciągane małe żaglówki (Inka - Maluchem, Bez - Pandą 750, a Skrzat - Punto1 i Brawo).
Ooo - widzę, że nie tylko ja jestem na tym forum fanem żeglarstwa :) Bezik - jak rozumiem - to Bez 2 nie Bez 4? A Skrzat to 450? Skrzat 450 to świetna łódka - tak nautycznie jak i hotelowo :)




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 29 stycznia 2022, 20:24 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): poniedziałek, 12 stycznia 2015, 23:34
Posty: 2902
Obrazki: 1581
Lokalizacja: KCH
Tak, to zawsze pływające maluchy były, ale Skrzat 485 :D
Ojcu z resztą zawsze marzyła się Sportina :ymdaydream:




_________________

Punto 69KM
N260
N126n

Zabawne jak mało ważna jest Twoja praca, gdy prosisz o podwyżkę,
a jak niesamowicie niezbędna dla ludzkości gdy prosisz o urlop...




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: wtorek, 1 lutego 2022, 23:21 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): poniedziałek, 12 stycznia 2015, 23:34
Posty: 2902
Obrazki: 1581
Lokalizacja: KCH
Coś mi nie pasowało i przypomniałem sobie, że to jednak nie był Bez 2, tylko Pingwin :)
Wszystkie te pływadełka nie były jednak kupowane jako gotowce. Ojciec zawsze kupował gołą skorupę i robił wszystko od podstaw :ar!




_________________

Punto 69KM
N260
N126n

Zabawne jak mało ważna jest Twoja praca, gdy prosisz o podwyżkę,
a jak niesamowicie niezbędna dla ludzkości gdy prosisz o urlop...




 Zobacz profil  
 
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 21 ]  Przejdź na stronę 1 2 3  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE! (C) 2015 © 2007 phpBB Group
WŁASNOŚĆ (C) NIEWIADOWKI.PL