Długo się wahałem, czy coś pisać w "tem temacie"
Ale mam chwilę, to napiszę.
Przygodę z motoryzacją zaczynałem w czasach, kiedy większości z forumowiczów nawet w planach nie było
Egzamin na prawo jazdy zdawałem /jak również przez cały kurs jeździłem/ Warszawą 204. Cudne to było auto
Niepotrzebnie miało skrzynię biegów, a już na pewno niepotrzebne były 3 biegi, bo 2 w zupełności wystarczały do jeżdżenia. Ruszało się na ogól z dwójki i przy prędkości 30 km/h wrzucało trójkę, na której auto jechało /teoretycznie, bo nigdy na tyle nie pozwolił instruktor/ do 120 km/h. Moim pierwszym własnym autem była Syrena 104 kupiona z t.zw. drugiej ręki /o kupnie w tym czasie nowego auta bez t.zw. talonu nie było co marzyć/ z przebiegiem 23 tys. km, dwulatka. Był to najlepszy samochód, jaki miałem w życiu - mimo, że awaryjny jak diabli, to każdy remont dało się przeprowadzić na drodze i zawsze dojechał do celu - nigdy "na krawacie"
To auto nauczyło mnie mechaniki samochodowej, robiłem w nim samodzielnie nawet remont skrzyni biegów
Syren zdarłem zresztą w sumie cztery - dwie 104, jedną R20 /pickup/ i jedną Bosto /furgon/ i na żadną nie narzekałem /no chyba, że czasem kiedy na mrozie przychodziło wymieniać przegub homokinetyczny/. Następnym autem był Fiat 125p po liftingu z silnikiem 1500 z blacharką odbudowaną prawie od podstaw. Fiatów 125p zdarłem trzy, w tym jeden kombi. W sumie - nie były to złe auta, żadnej zawodnej elektroniki. Później był Polonez 1.6 GLI - tutaj już były problemy z wtryskiem i głównie z korozją. Pierwszym autem kupionym jako nowe była Vectra B sedan z silnikiem 1.6 ośmiozaworowym, która mimo 19 lat ciągle służy jako "auto do miasta". Były też kupione jako nowe Ford Escort 1.8 TD kombi /wyleczył mnie z zainteresowania Fordami/ oraz Citroen C15 z niezniszczalnym silnikiem 1.8D - byłoby to świetne autko, gdyby nie korozja i tylne zawieszenie.
Obecnie w rodzinnej stajni stoją:
wspomniana wyżej Vectra z gazem jako auto do jeżdżenia po mieście - nie żal, kiedy ktoś obetrze na parkingu czy porysuje gwoździem
Passat B5 1.8 gaz - do tego samego celu, jeździ głównie córka - auto nierdzewne, mimo 18 lat nawet śladu rdzy
Passat B6 1.6 ośmiozaworowy gaz - Niemcy produkowali mi go na zamówienie pół roku
bo chciałem z tym nie do zdarcia silnikiem - do dalszych wyjazdów
Mercedes C sportcoupe 2.0 Kompressor gaz stuningowany na 200 KM - do czerpania przyjemności z jazdy
LandRover Freelander 1.8 gaz - do ciągnięcia przyczep - podłodziowej i teraz kempingowej i czasem na polowanie /ale rzadko/
oraz Fiat 126p "kaszlak" z pługiem do odśnieżania - chociaż to właściwie już nie samochód, tylko pług odśnieżny
Z używanych obecnie żaden nie sprawia większych problemów, starałem się wybierać auta z jak najmniejszą ilością zawodnej elektroniki, z tą, która jest radzę sobie sam za pomocą komputera i dwóch interfejsów. I oby tak dalej
Z tych aut, które miałem i mam najgorzej wspominam Forda - to był prawdziwy hrabia, poniżej -15 stC nie chciał ze mną rozmawiać, nie pomagały gwarancyjne wizyty w serwisie, w końcu mechanicy stwierdzili, że "ten typ tak ma" i już. Poza tym żarła go korozja, rozjeżdżał się immobilizer, często wycieraczki "żyły swoim życiem" itd itp. Nigdy więcej Forda!