Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 2 3 4 5  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: sobota, 16 grudnia 2023, 21:32 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): poniedziałek, 12 stycznia 2015, 23:34
Posty: 2960
Obrazki: 1633
Lokalizacja: KCH
Ooosz Ty gałganie :ymalien:




_________________

Punto 69KM
N260
N126n

Zabawne jak mało ważna jest Twoja praca, gdy prosisz o podwyżkę,
a jak niesamowicie niezbędna dla ludzkości gdy prosisz o urlop...




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 16 grudnia 2023, 21:49 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): środa, 4 września 2019, 15:35
Posty: 1569
Obrazki: 500
Lokalizacja: WPN
:) Michał to ie koniec.

Na egzaminie ustnym w drugim dniu wypadłem chyba nie najgorzej więc szykował sie kolejny ekscytujay wieczór i później już czas powrotu do domu z tarczą lub na tarczy.
W drugim dniu chyba wygladałem nieżle gdyż dostałem propozycje nie do odrzucenia od personelu pilnujacego porzadku w internacie. Propozycja padła ponieważ w innych pokojach młodzież chciała się wyspać a u nas poprzedniej nocy było zbyt głośno. Wziąłem na siebie tę odpowiedzialność za kolegów, gdyż koleżanki przebywały u nas wieczorem incognito, chociaż miałem wrażenie że była to raczej tajemnica poliszynela. Imprezka była podobna do tej z poprzedniego wieczoru z tym jednak że na wielu z nas odcisnął się on piętnem sporego zmęczenia, więc mając wrażenie że wygasamy dużo szybciej stwierdziłem że kończymy wcześniej i idziemy spać. Tak zrobiliśmy, chociaż co niektórzy nie mieli jeszcze dość ale siła perswazji poskutkowała, przecież wszystkim zależało aby nie było kwasu bo czas inkwizycji zblizał się nieuchronnie. Z uwagi na to że nasz pokój gościł nadmiarową liczbę białogłowych i nie było już wolnego miejsca, w spokoju ducha opósciłem ten przybytek i udałem się z jedną koleżanką do innego pokoju. W tym miejscu pragnę zaznaczyć że wszelkie domysły, aluzje oraz insynuacje ze strony czytających są nieuprawnione, gdyż traktowałem tę niewiastę jak córkę cezara i grzecznie poszliśmy spać w oddzienych łożkach, tym bardziej że w pokoju były jeszcze inne koleżanki. Jedna z nich nie dojechała więc był wakat tapczaniku. Mając poczucie dobrze spełnionej misji około 1:00 w nocy zasnąłem i nawet chyba śniło mi się coś miłego. W pewnym momencie jednak doznałem dyskomfortu gdyż za drzwiami zrobiło się jakoś nieprzyjemnie głośno, zerwałem sie na równe nogi i wyskoczyłem przed drzwi na korytarz. Widok jaki ukazał się przede mną był co najmniej dziwny, na całym korytarzu leżał biały puch, pomyślałem w jednej chwili że przeciez jest początek lata i zaraz w tym momencie zrozumiałem absurdalność tego skojarzenia. Na półpiętrze gdzie były schody, pokoje były na piętrze, dało się usłyszeć tupot damskich butów i jakiś wściekły krzyk. Po chwili ukazała sie na korytarzu postać wychowawczyni z internatu (tak się kiedyś nazywało personel nadzorujacy), która jak mnie zobaczyła to z zaciętością w głosie powiedziała do mnie, że nawet jak się dostanę do szkoły to mogę sobie szukać miejsca na "stancji" bo na pewno w tym internacie dla mnie go nie ma. No cóż pomyślałem trudno trzeba przyiąć sprawę na klatę. Co prawda nie wiedziałem co się stało ale to ja przeciez zostałem upoważniony do tego aby sie nic nieprzewidzianego nie stało i nawaliłem. Ciekawy całego wydarzenia, po kostki w białym jak się za chwile okazało proszku, poszedłem za nią do mojego pokoju. Całe szczęście że wychowaczyni nie zorientowała się że w nim nie nocowałem, bo dopiero byłaby afera. W pokoju na łożku ze spuszczoną głową siedział mój kompan Albert, poczciwe chłopisko, w ręku trzymał gaśnicę, niestety już opróżnioną. Przypominając sobie teraz to zajście to pomyślałem sobie że to co wykonał kilka dni temu w Sejmie jeden z naszych posłow, przy wyczynie mojego kolegi to był niewinny incydent. Dowiedziałem się że w nocy moi koledzy nie mogąc zasnać postanowili zbudzić koleżanki, które tam nocowały, ze spokojnego snu. Ponieważ jeden z nich był nieznośnie nieustępliwy w tym budzeniu to dziewczyny wzieły nogi za pas. Albert miał do niego pretensje i się posprzeczali więc tamten nie ogladąjąc się na nic postanowił po nie pójść. Sprzeciw ze strony Alberta był bezkompromisowy więc wybiegł za nim i postanowil go skarcić odpalając wiszącą na ścianie gaśnicę proszkową, po czym gonił go przez cały korytarz traktując raz po raz strumieniem proszku. Na wstepie napisałem że spędziłem w tym internacie dwa lata i pewnie by tak nie było gdyby nie to że postanowiłem jednak jakoś załagodzić sprawę z wychowawczynią. Kupiliśmy kwiaty z Albertem i poszliśmy do "kańciapy" wychowawców. Kobieta jak to kobieta na kwiaty zawsze będzie wrażliwa. Jak nas zobaczyła z bukietem to powiedziała żebyśmy usiedli i rzekła: Chłopcy rodzice wam dają pieniążki a wy je na kwiaty wydajecie. Przyszliśmy przeprosić głupio wyszło, odrzekliśmy. Na to ona do nas: Chłopcy ja wszystko rozumiem jesteście młodzi, chcecie się zabawić ale z alkoholem to należy z umiarem postępować kieliszek, dwa a może nawet trzy ale żeby tak się upić i gaśnicę odpalać w środku nocy, to nie przystoi takim miłym chłopakom. Życzę wam powodzenia i do zobaczenia w październiku. Łupp, kamień spadł mi z serca. Sprawa załatwiona wstydu nie ma a jeszcze dowiedzieliśmy sie niedługo póżniej że zdaliśmy egzaminy i to w pełnym składzie "łazików"z pokoju nr 101.
Pomimo perturbacji wszystko byłoby w porządku gdyby nie zakończenie mojego pobytu na egzaminach. Dowiedzieliśmy się wszyscy o pozytywnych wynikach więc zadowoleni wychodzimy z internatu i idziemy na pociąg aby rozjechać się do domów. Idziemy a tu nagle patrzę, z za zakrętu alejki który to zakręt zasłaniał żywopłot, pojawia się na przeciwko nas postać. Twarz mi zamarła, czuje jak od brody po czoło zalewa mnie purpura, dostaję na przemian gorączki i osłabienia covidowego. Mamo co Ty tutaj robisz? - cedzę przez zęby. Przyjechałam synku aby rażniej było Ci wracać do domu. :-s :ymsmug: :-o Oczom i uszom własnym nie wierzę. :ymsick: ;)
I taka to była pierwsza z licznych późniejszych historii z internatu.




_________________

Ford C-Max 105 KM N126n

„Przeszkoda pociąga człowieka z charakterem, jako że pokonując ją sam się urzeczywistnia.“ — Charles de Gaulle

„Doświadczenie to suma błędów popełnionych oraz tych, których się z żalem nie popełniło.“ - z przemyśleń




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 3 lutego 2024, 02:40 



Dołączył(a): piątek, 4 września 2015, 23:44
Posty: 1050
Ponieważ jakoś sezon na pisanie postów przygasł, to zachęcony postem Darka o egzaminach postanowiłem i ja coś skrobnąć. Ponieważ do szkoły średniej zdawałem jako 14-latek, to alkoholu w nadmiarze podówczas nie używałem. Poza tym moje technikum mieściło się w mieście, w którym mieszkałem - nie miałem też dostępu do internatu. Następne egzaminy były już do szkoły wyższej po maturze, to spożywałem wtedy w umiarkowanych ilościach jak i kopciłem jak stary parowóz. Jeśli chodzi o umiarkowanie w spożywaniu ja i moi rodzice mieliśmy różne na ten temat zdania - otóż Oni uważali, że na studiach stoczę się całkowicie, więc obmyślili chytry plan. Żeby nie mieć w przyszłości syna lumpa postanowili, że będę zdawać na WAT /Wojskową Akademię Techniczną/. Nie powiem, szkoła trzymała wówczas wysoki poziom nauczania, ale ja zupełnie nie widziałem się w roli dożywotniego żołnierza, moje ja buntowało się przeciwko temu z całą stanowczością. Ponieważ Rodzice mieli chytry plan, postanowiłem Ich przechytrzyć. Wymyśliłem sobie, że na egzaminy owszem pojadę, ale nie zdam któregoś przedmiotu i będzie "po ptokach". Niestety, jak zwykle głupie ambicje na miejscu zagrały i kiedy zobaczyłem gęby niektórych kandydatów ambicje mnie poniosły - jak to, będę od nich gorszy? Pierwszego dnia był sprawdzian wydolności fizycznej - bieg na 100 m, podciąganie na drążku i pływanie na czas. Nigdy nie byłem krótkodystansowcem, ale w normie czasowej 100 m się zmieściłem. W podciąganiu na drążku norma była 5 powtórzeń, więc po 15 podciągnięciu - połowa z była z głową przed drążek - instruktor prowadzący powiedział, że wystarczy. Wykonałem jeszcze jedno podciągnięcie - na jednej ręce, ale z t.zw. twistem, czyli półobrotem i skończyłem. Pływanie było zawsze moją pasją, więc te 50 m przepłynąłem grubo poniżej limitu czasu. Następnego dnia była matma - tutaj przed egzaminem nie czułem się zbyt pewnie, ale egzamin polegał na tym, że najpierw był wykład z rachunku macierzowego którego nie było w programie żadnej szkoły średniej, a potem w oparciu o wykład był egzamin pisemny, a później ustny. Po tym egzaminie stwierdziłem, że dość się natrudziłem i trzeba się trochę wyluzować. Z kolegą poznanym na egzaminach z którym spałem w jednej sali /byliśmy skoszarowani/ i który miał jak ja wyje..ne na te egzaminy wzięliśmy przepustki od generała Dziury i ruszyliśmy na Warszawę. W najbliższym sklepie nabyliśmy po 2 jabole na twarz i po konsumpcji /umiarkowanej/ po jednym na ławeczce doszliśmy do wniosku, że wojna w Wietnamie jest niesprawiedliwa, więc z drugim jabolem na ramieniu poszliśmy protestować pod ambasadę amerykańską. Tam po obrzuceniu wstrętnych Jankesów słowy obelżywymi /ale cenzuralnymi/ odśpiewaliśmy "Ukrainę" spożywając co nieco z posiadanych jaboli. Niezły ubaw mieli dwaj marines którzy mieli wartę przy bramie, ale dalsze występy przerwał nam patrol milicyjny przybyły na miejsce w sile 4 niebieskich którzy zapakowali nas przy naszym biernym oporze do Nyski i uwieźli w dal nieznaną. Na szczęście przed tą interwencją zdążyliśmy już opróżnić nasze 0,75 do końca, ale niestety, udaremnili nam obrzucenie ambasady pustymi już butelkami. Na szczęście wyrzucili butelki do stojącego obok kosza, co później bardzo nam pomogło. Zawieźli nas na komendę dzielnicową, nie pomnę już którą i zamknęli nas w przejściówce. Po jakimś czasie doprowadzili nas - każdego osobno - na przesłuchanie. Wcześniej uzgodniliśmy linię obrony i zeznawaliśmy jednakowo, a mianowicie, że jesteśmy bardzo poruszeni zabijaniem naszych braci Wietnamczyków, koniecznie dodając że Północnych, przez zbrodniczy rząd USA i że ta nasza demonstracja antyamerykańska - to był po prostu imperatyw. Pewnie przesłuchujący nie wiedział, co znaczy imperatyw, ale w sumie coś tam zanotował, po czym oskarżył nas, że chcieliśmy obrzucić ambasadę nieustalonymi przedmiotami, na co zapytaliśmy, gdzie są dowody rzeczowe w postaci tych przedmiotów. A butelek nie było :p Wynika z tego, że twardo trzymaliśmy linię partii rządzącej. Odznaczenie nas wysokimi odznaczeniami państwowymi uniemożliwił nam jednak wypity jabol w ilości po 2 sztuki na głowę, co było widać, słychać i czuć. Więc zamiast odznaczeń zaliczyliśmy słodki sen na dechach, na szczęście bladym świtem wypuścili nas i nawet podwieźli pod bramę WAT. Czuliśmy się niedocenieni przez organa państwa, w końcu należało nam się po jakimś drobnym choćby odznaczeniu za taki bohaterski czyn. Na szczęście część kandydatów na egzaminy przychodziła z miasta, więc nie mieliśmy problemu z wejściem na teren uczelni.Tego dnia był egzamin z języka obcego - wszyscy zdawali rosyjski, bo ten był obowiązkowy w szkołach średnich - więc nam poszedł śpiewająco, bo mieliśmy po tych jabolach świetny akcent. Po egzaminie znów poszliśmy w miasto, bo trzeba było jakoś wyleczyć kaca. Tym razem zachowaliśmy się bardziej odpowiedzialnie, bo wzięliśmy tylko po jednym J23 i udaliśmy się w kierunku przeciwnym niż ambasada amerykańska. Wieczorkiem poprawiliśmy jeszcze piwkiem i spokojnie z rączkami na kocach oddaliśmy się w objęcia Morfeusza. Nazajutrz był egzamin ustny z fizyki, ale to już była rutyna, starałem się odpowiadać marnie. Po tym egzaminie natychmiast pojechałem na Główny i wróciłem do domu mówiąc Rodzicom, że poszło mi średnio i raczej nie zdałem. Tymczasem we wrześniu, tuż po fajnych ostatnich wakacjach przyszło do mnie wezwanie do WKU /Wojskowa Komenda Uzupełnień/ i pomyślałem - oho, ale się pośpieszyli, pewnie bilet do jednostki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na miejscu pan major zaczął mi gratulować i witać we mnie przyszłego oficera :p Okazało się, że zdałem i zostałem przyjęty na pierwszy rok WAT. Po pierwszym szoku oświadczyłem stanowczo, że rezygnuję ze studiów i mimo ryków pana majora i straszeniu, że zaraz pójdę w kamasze i że on już się postara, żebym trafił do najgorszej jednostki - pozostałem nieugięty. Rodzicom powiedziałem oczywiście, że nie zdałem. Zaplanowałem sobie, że w takim razie w następnym roku będę zdawał na miejscową uczelnię, a do tego czasu pójdę do pracy żeby mieć na ten kieliszek chleba. Niestety, pan major mnie zapamiętał i wiosną dostałem powołanie do woja i żeby nie było lekko - to do Olsztyna. Ja, chemik po technikum dostałem wezwanie do szkółki kształcącej mechaników przy OSU w Olsztynie i tak w wojsku zostałem mechanikiem art.plot. Przez pół roku nie byłem w domu ani razu, bo przepustki wyjazdowe były 24-godzinne i z Olsztyna zdążyłbym wpaść do domu do Kielc, powiedzieć dzień dobry i natychmiast wracać żeby zdążyć do jednostki. Za to po szkółce - to już było przedszkole nie licząc półtora miesiąca na Balicach, bo broniłem twierdzy Modlin i byłem nieetatowym dowódcą plutonu /to po następnym pół roku/. Z wojska wyszedłem po dwóch latach z trzema belkami na pagonie, do tego stopnia po studiach dopisali mi pchor. Studiować zacząłem dopiero po trzech latach od wyjścia z wojska, bo najpierw trzeba było odreagować, potem zająć się dziewczynami, a potem ze zdziwieniem zauważyłem obrączkę na palcu i jeszcze później wózek w domu. Wtedy nie było już wyjścia - trzeba się było jakoś ratować od obowiązków rodzinnych i zacząć studia :)




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 3 lutego 2024, 14:09 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): środa, 4 września 2019, 15:35
Posty: 1569
Obrazki: 500
Lokalizacja: WPN
Leon jestem pod wrażeniem gdyż takie historie jak Twoja i dodatkowo podane w iście "Tey-owski" satyryczny sposób obrazują ten specyficzny klimat tamtych zaprzeszłych ale jednocześnie jakże ekscytujących czasów. Co prawda Twoja determinacja w niekorzystaniu z uroków studiowania na WAT jest o tyle godna podziwu w kwestii krzyżowania planów poczciwych rodziców co jednakowoż świadczy o młodym jeszcze nieokrzesanym temperamencie. Rodzice zawsze chcą dla nas dobrze ale niestety my rzadko potrafimy to docenić, może dopiero po latach. Pisz proszę więcej bo świetnie się czyta to co wychodzi spod Twojego pióra a i ładunek dobrego dowcipu dobrze nastaja do zbliżającej się wolnymi krokami wiosny.

Wysłane z mojego M2006C3LG przy użyciu Tapatalka




_________________

Ford C-Max 105 KM N126n

„Przeszkoda pociąga człowieka z charakterem, jako że pokonując ją sam się urzeczywistnia.“ — Charles de Gaulle

„Doświadczenie to suma błędów popełnionych oraz tych, których się z żalem nie popełniło.“ - z przemyśleń




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 3 lutego 2024, 15:36 



Dołączył(a): piątek, 4 września 2015, 23:44
Posty: 1050
Darku, moja niechęć do WAT-u brała się głównie z samooceny mojego charakteru, a nie z chęci pokrzyżowania planu Rodziców. Po prostu nie wyobrażałem sobie całego przyszłego życia "na baczność" i słuchania poleceń głupich zupaków. Dwuletnia zasadnicza służba wojskowa utwierdziła mnie w słuszności mojego podejścia do woja, chociaż przez służbę wojskową udało mi się przejść bez traumy. Po pierwsze nigdy nie byłem kotem, bo na szkółce wszyscy zaczynaliśmy równocześnie i nie było tam t.zw. starego wojska które kotów "docierało". Co nam wstawili w pi..ę to wstawili, ale wszystkim po równo. Zresztą głównie mieliśmy zajęcia z przedmiotów kierunkowych więc na szkolenie ogólnowojskowe czasu było niewiele. Inaczej było na kursie SWD w Balicach /kurs był w 6 PDPD/ gdzie niejeden raz na płacz się zbierało a i rano człowiekowi wydawało się, że nie da rady wstać z wyra. Po drugie - miałem szczęście do normalnych dowódców - na szkółce nasz kapral patrzył tylko jak się urwać do kuchni /miał tam swoją cichodajkę/ lub umoczyć dzioba. Później z uwagi na moją dobrą znajomość z maszyną do pisania zatrudnili mnie do pisania programów do powstającej wówczas właśnie Technicznej Szkoły Chorążych, więc z zajęć ogólnowojskowych byłem zwolniony. Na kursie w Balicach instruktorzy byli ci sami co dla komandosów, więc dali nam w d. ostro, ale bez wyżywania się. Za to w jednostce w Modlinie trafiłem na super dowódcę, mądrego i empatycznego, którego niestety z żalem pożegnałem w ubiegłym roku - bo po latach odnalazłem Go już w cywilu i utrzymywaliśmy ze sobą kontakt. Po półrocznej służbie odszedł do cywila po chorobie nasz dowódca plutonu którego obowiązki pełniłem nieformalnie już od trzech miesięcy, a ponieważ pieniądze na tym etacie były bardzo marne, to nie mogli znaleźć kandydata uzbrojeniowca oficera ani nawet podoficera zawodowego ze specjalnością mechanika art.plot. W ten sposób na rok zostałem nieetatowym dowódcą plutonu uzbrojenia, co wiązało się z dodatkową wypłatą w wysokości 10 % gaży podporucznika na tym etacie, czyli 180 zł na miesiąc /oprócz żołdu podoficerskiego w wysokości bodajże 90 zł miesięcznie/. Przywilejem wiążącym się z tym był bloczek przepustek in blanco w kieszeni które przyznawałem żołnierzom z mojego pododdziału, nie zapominając o sobie. W mniej więcej co drugą sobotę po południu wypisywałem sobie jedną przepustkę na Warszawę a drugą na Kielce i już mogłem śmigać do domu pod warunkiem, że wrócę do poniedziałku do 6 rano na pobudkę do jednostki. W ten sposób miałem całą niedzielę dla siebie, a w niedzielę wieczorem co trzeźwiejsi koledzy wrzucali mnie do pociągu do Warszawy w którym to pociągu na ogół zdążyłem wytrzeźwieć na tyle, żeby z Głównego dostać się na Gdański. Pod koniec służby było łatwiej, bo pociągi przez Modlin odchodziły ze Wschodniego, to wysiadało się na Zachodnim, przesiadało na Wschodni /pociągi z Kielc jeździły wówczas na Główny/ i nogi na peronie się nie plątały alarmując patrole WSW. Poza tym oprócz regulaminowych miałem mnóstwo urlopów nagrodowych za pierwsze miejsca w zawodach strzeleckich na różnych poziomach /w tym dywizyjnych/ więc w domu bywałem aż za często. Kiedyś tak z grubsza wyliczyłem, że mniej więcej jedną trzecią okresu służby w Modlinie spędziłem w Kielcach. Cały czas jednakże przyglądałem się działaniu machiny wojskowej i wyciągałem z tych obserwacji wnioski. Te wnioski utwierdziły mnie w słuszności mojego podejścia do studiów na WAT i późniejszej "kariery" wojskowej. Ja po prostu do tego rodzaju życia się nie nadawałem. Zresztą Darku - zdążyłeś mnie trochę poznać mam nadzieję i powiedz, ale tak szczerze - czy wyobrażasz mnie sobie jako grubego pułkownika czy nawet być może generała odpowiadającego na pozdrowienie "czołem żołnierze" takiemu Misiewiczowi, Macierewiczowi czy Błaszczakowi "czołem panie ministrze"? Ja wiem, że czasy się zmieniają i wtedy, t.j. za komuny tych akurat nazwisk nie było - ale czasy się zmieniają, a wojsko nie. Ci Misiewicze, Macierewicze czy Błaszczakowie przez cały ten czas tylko inaczej się nazywali, ale osobowości były ciągle te same. Dziwisz się więc, że nie zostałem wojskowym? Bo ja uważam, że była to najrozsądniejsza decyzja w moim młodym wówczas życiu.




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 3 lutego 2024, 19:17 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): środa, 4 września 2019, 15:35
Posty: 1569
Obrazki: 500
Lokalizacja: WPN
Trochę Cię poznałem i doskonale zdaję sobie sprawę że "czapkowanie" nie leży w Twojej naturze tym bardziej ludziom wątpliwej proweniencji. Przez moment nie wątpiłem że nie o bunt przeciwko namowie rodziców chodziło tym bardziej miło mi że dałeś sprostowanie bo tak to by zostało że taki niewdzięcznik z Ciebie. Moja historia po szkole średniej układała się nieco podobnie do Twojej jednak mi nie udało się dostać na Psychologię na UJ w Krakowie i uzupełniałem wykształcenie już jako świeżo upieczony mąż i za chwilę tatuś, ... ach te dziewczyny. Z perspektywy czasu uważam że nie stało się źle dla mnie, jednak ja nie miałem tego wyboru co Ty a to jest zasadnicza różnica. Gdybym miał ten wybór to niezależnie od tego jak potoczyły by się moje losy później to na pewno moja samoocena i samopoczucie byłyby zgoła odmienne w owym czasie. Chociaż WAT i UJ to zupełnie różne uczelnie jednak na pewno jedno je łączyło czyli mnogość kandydatów na jedno miejsce na dowolnie wybrany kierunek więc tym bardziej chapeau bas przed Tobą.

Wysłane z mojego M2006C3LG przy użyciu Tapatalka




_________________

Ford C-Max 105 KM N126n

„Przeszkoda pociąga człowieka z charakterem, jako że pokonując ją sam się urzeczywistnia.“ — Charles de Gaulle

„Doświadczenie to suma błędów popełnionych oraz tych, których się z żalem nie popełniło.“ - z przemyśleń




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 3 lutego 2024, 19:54 



Dołączył(a): piątek, 4 września 2015, 23:44
Posty: 1050
Z tą mnogością kandydatów na WAT to nie przesadzałbym. Było to zaledwie 21 chętnych na jedno miejsce. A co do trafności decyzji o rezygnacji - wyobraź sobie, że kolega z mojego byłego podwórka, mój rówieśnik, też dostał się na WAT /o czym dowiedziałem się po latach/ i WAT ukończył, po czym po dwóch latach od ukończenia wylądował w szpitalu dla psychicznie chorych i już nigdy nie stanął w pełni na nogi. Nie żyje zresztą od kilku lat. A to co najdziwniejsze, że na egzaminie z fizyki starałem się nie błyszczeć, a mimo to mnie przyjęli - to co musiało być z konkurentami? Jeśli chodzi o dalszą naukę, to również kontynuowałem ją jako mąż i ojciec świeżo narodzonej córki. Było to 5 lat wyrwane z życia rodzinnego, bo zajęcia były od poniedziałku do czwartku, więc wracałem do domu ok. 22 /mieszkaliśmy wówczas w Chęcinach, a połączenia były jakie były, poprawiło mi się dopiero kiedy kupiłem Syrenkę na dwa lata przed końcem studiów/ i wówczas nie było wolnych sobót, w soboty pracowało się do godz. 13. Niemniej nie narzekam na ten okres, bo na roku mieliśmy paczkę która równie zwisowo podchodziła do nauki, a że były to same "zdolniachy", to udało nam się skończyć te studia w samej szpicy najlepszych :) Zaczynało nas 42 osoby na I roku, z tego 8 ukończyło w terminie.




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: sobota, 3 lutego 2024, 21:54 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): środa, 4 września 2019, 15:35
Posty: 1569
Obrazki: 500
Lokalizacja: WPN
Moje ówczesne lata czyli 90-te były już nieco inne. W Warszawie w której się osiedliłem panowała wolna amerykanka, niby jeszcze wisiał w powietrzu zapach minionych czasów i wiała wiosna ze wschodu ale nadciągało już tornado z zachodu, jak się później okazało ze wszystkim co tornado nieść może czyli również z całym odpadem konsumpcjonizmu i miałkości intelektualnej. Nie twierdzę że wszystko co zza oceanu było miałkie wręcz przeciwnie była przecież Kuba z Fidelem. Nadchodziła powoli era mcdonaldyzmu, ot taki neologizm. Ludzie zgłupieli w temacie szybkiego osiągania dobrobytu co przecież w USA trwało blisko 200 lat a u nas huzia na józia i co i d..a blada. Rosły fortuny począwszy od szczękowców z jarmarku "Europa" a kończywszy na ludziach starego establishmentu. Słowem mydło i powidło ale wielu dobrze się odnalazło w takiej rzeczwistości. Powstały osławione gangi pruszkowski i wołomiński, nota bebe, firma w której wtedy pracowałem utworzona przez prominentnego polityka PC z drugiego szeregu była pod auspicjami tego pierwszego gangu tzn. w jego obszarze oddziaływania i dopóki żył "Pershing" to był sielski spokój. Aby nikt nie pomyślał to moja firma nie była żadną wydmuszką czy pralnią pieniędzy a określenie "pod auspicjami" oznacza że jej siedziba była posadowiona na terenie kontrolowanym przez "pruszkowskich", więc firma ochroniarska z którą mieliśmy umowę nie miała zbyt wiele pracy poza może nielicznymi wezwaniami do wzbudzonych nieopacznie alarmów przez nieuważnych pracowników uzbrajających to ustrojstwo przy wyjściu z biura. W momencie jak "Pershing" w Zakopcu dokonał żywota na parkingu przed hotelem przyjmując ileś tam kul po czym podobno wyglądał jak durszlak to zaraz w następnym tygodniu już mieliśmy włamanie w firmie. Trwał nowy podział i chwilowe bezkrólewie. Ciekawe to były czasy oj ciekawe ... .

Wysłane z mojego M2006C3LG przy użyciu Tapatalka




_________________

Ford C-Max 105 KM N126n

„Przeszkoda pociąga człowieka z charakterem, jako że pokonując ją sam się urzeczywistnia.“ — Charles de Gaulle

„Doświadczenie to suma błędów popełnionych oraz tych, których się z żalem nie popełniło.“ - z przemyśleń




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: niedziela, 18 lutego 2024, 16:40 



Dołączył(a): piątek, 4 września 2015, 23:44
Posty: 1050
Nie na darmo chińskie przekleństwo brzmi "obyś żył w ciekawych czasach" :ymdevil:




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: wtorek, 20 lutego 2024, 17:21 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): środa, 4 września 2019, 15:35
Posty: 1569
Obrazki: 500
Lokalizacja: WPN
Wiosna za pasem jak w tytule to i czas na zmiany. Pomyślałem że w dalszym ciągu żywię, nota bebe dozgonne jak mniemam uczucie do mojej Asi więc spojrzałem na Nissana i ... .? Chyba nie było mu w to graj bo nagle zaczął wzorowo jeździć jakby coś wyczytał z mojego spojrzenia. Postanowiłem jednak pozostać konsekwentny, niech się z nim użera nowy nabywca. U mnie już inny koń w stajni.Obrazek

Wysłane z mojego M2006C3LG przy użyciu Tapatalka
Obrazek




_________________

Ford C-Max 105 KM N126n

„Przeszkoda pociąga człowieka z charakterem, jako że pokonując ją sam się urzeczywistnia.“ — Charles de Gaulle

„Doświadczenie to suma błędów popełnionych oraz tych, których się z żalem nie popełniło.“ - z przemyśleń




 Zobacz profil  
 
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 45 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 2 3 4 5  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
cron WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE! (C) 2015 © 2007 phpBB Group
WŁASNOŚĆ (C) NIEWIADOWKI.PL