Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 199 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 9 10 11 12 13 14 15 ... 20  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: środa, 20 maja 2015, 10:09 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Masz Heniu rację. Wtedy to nie kupowało się normalnie, chociaż prawie każdy miał pieniądze.Wtedy ,,załatwiało''się każdy zakup. Teraz, to można sie posmiać z tego. Gdy do jakiegoś sklepu dowieziono towar, to z miejsca ustawiały sie kolejki. Ludzie stali nie wiedząc za czym, co dowieźli :) Kupowali czy to im się przyda, czy tez nie. Moja żona nakupiła materiałów, z których nic nie uszyła i nie uszyje :D Mimo,że czasy były ciężkie, ludzie jakoś sobie dawali radę.Każdego pracującego stać było na pójscie na dansing trzy razy w tygodniu ( sroda, sobota i niedziela)- opłacic wejscie, zamówić 0,5 l (albo wiecej- zalezało od apetytu) alkoholu oraz dobrą zakąskę.Reszta wypłaty starczała na życie i opłaty wszelkie. Dzisiaj to dla niektórych jest nie do pomyślenia. :)




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: środa, 20 maja 2015, 12:27 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Tak jak wcześniej pisałem, czasy były takie,że ludzie kombinowali jak mogli. Przykładem moze byc przygoda jaka mnie spotkała na jednym z wyjazdów w Polskę, Już nie pamiętam kiedy i gdzie wyjechałem. Pamiętam to,że znając sytuację z paliwem w drodze, mając zezwolenia Dyrekcji na przewożenie benzyny w kanistrach, byłem pewny,że czego jak czego, ale benzyny to mi nie braknie.Posiadałem 55 litrów w zbiorniku oraz 4 kanistry po 20 litrów, czyli 135 litrów.Starczyło by to na ponad 1000km( norma 12,6l)W czasie jazdy chciałem obliczyć spalanie Żuka, wiec wyjechałem paliwo do ostatniej kropli w zbiorniku.Gdy nalałem z kanistra do zbiornika miałem problemy z odpaleniem. Nie chcąc rozładować akumulatora podpompowałem pompką ( była taka możliwość), ale silnik nadal nie chciał odpalić.Zacząłem kombinować, tak się wkurzyłem,że chyba nie myślałem. Rozebrałem cały gaźnik, przedmuchałem wszystkie dysze. Złożyłem i znowu nic.Sprawdziłem iskrę czy jest.Była.Zapaliłem papierosa, przemyślałem sprawę.Wziołem kanister z którego wlewane było paliwo do zbiornika wylałem kilkanaście kropel na zakrętke od słoika i spróbowałem podpalić. A tu d*pa :( ,,benzyna'' nie chce się palić! Odlałem trochę z drugiego, to samo, z trzeciego i czwartego, też d*pa :( No to ładnie mysle sobie.Musiałem wziąć kanister pod pachę i podjechać okazją do najbliższego CPN. Dobrze,że miałem zapasowe talony, bo innaczej mogiła, nic bym nie poradził.Po zakupie benzyny spuściłem nalane ,,paliwo''ze zbiornika do rowu :( , nalałem zakupione.Silnik od razu zaskoczył. Objechałem trasę, pozałatwiałem wszystkie reklamacje.Po powrocie do zakładu każdy kierowca jeżdżący benzyniakiem dopytywał się jak mnie tylko zobaczył, czy nie miałem problemów z paliwem w trasie.Okazało się,że magazynierzy urzędujący na zakładowej stacji paliw chcieli sobie wyrównać niedobory, bądź zachachmęcić benzynę, bo prawdopodobnie do benzyny dolali ropy, której mieli w nadmiarze. Byli za pazerni, bo za bardzo przedawkowali.Każdego kierowce prosili o dyskrecję, aby nikt nie robił afery i nie rozgłaszał, bo nie popracowali by chyba już dłużej w zakładzie.
Jako rekompensatę za utrudnienia zatankowali następnym razem zamiast etyliny 78 etylinę 94
Mnie to pasowało, bo akurat mój FSO tylko na takiej jeździł :D




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: czwartek, 21 maja 2015, 12:55 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Dzisiaj opiszę gdy byłem świadkiem jak odkręciło się koło ale od samochodu ciężarowego. Wydarzyło sie to na pewno przed 1995 rokiem.Pod Łęczycą z powodu wypalania traw zapaliły sie pokłady torfu na łąkach. Zadymienie było tak duże,że zrobiono objazdy trasy E16 na Gdańsk- teraźniejsza A1.Akurat tamtędy przejeżdżałem, zostałem skierowany objazdem na m. Piątek. Nawet byłem zadowolony, ponieważ wiedziałem,że w Piatku jest to geometryczny środek Polski, ale nigdy tam nie byłem ani nie przejeżdżałem .Trochę czasu poświęciłem na zwiedzenie- tzn. na przyjrzenie sie pomnikowi wskazującemu środek Polski.Po jakimś czasie ruszyłem w drogę.Gdy tylko wyjechałem z tej miejscowości, to postanowiłem zjechac na pobocze i spożyć śniadanie.Jedząc obserwowałem drogę przed sobą.W pewnym momencie zauważyłem,że od samochodu cięzarowego, który nadjeżdżał, a był ok 50-100metrów ode mnie odskoczyło tylne koło z bliźniaka.Gdy to zauważyłem, zaczałem dawać znaki światłami drogowymi. Koło to toczyło sie po drodze wężykowato. Tzn. raz odbijało od samochodu, by po jakimś czasie przybić do miejsca od którego sie odkręciło. Amplituda toczenia tego koła była taka,że mój Żuk , mimo,ze stałem na poboczu,był w zasiegu.W pierwszej chwili, to dosłownie nie wiedziałem co robić :( Szybciutko przemyślałem, czy to koło akurat walnie we mnie, czy też nie.Jakos tak wyliczyłem,że chyba nie. To były jednak sekundy!, moze nawet ułamki :( Gdy samochód ciężarowy przejeżdżał koło mnie, to koło w tym czasie chciało dobić znowu do blixniaka. Samochód miał stałą predkość, ale koło na szczęście swoją predkosc wytraciło. I zamiast trafić na bliźniacze koło, trafiło w pusta przestrzeń, bowiem samochód już przejechał. Kołp potoczyło sie ponad 100 metrów w pole. Dokładnie obserwowałem gdzie upadnie.W tym momencie kierowca, który zorientował się dlaczego daję sygnały, zatrzymał sie daleko za mną. Gdy dobiegł zapytał tylko, czy widziałem, gdzie to koło poleciało. Gdy mu pokazałem,to nie mógł uwierzyć.Sam w życiu by go nie znalazł :) Ja straciłem apetyt na śniadanie :) .Wiem co potrafi zrobić takie rozpędzone koło. Opiszę kiedyś zdarzenie , które nastąpiło na trasie ,,szybkiego ruchu'' Warszawa -Katowice a w którym koło zapasowe od ciezarowego samochodu narobiło niezłego bigosu :)




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: piątek, 22 maja 2015, 09:35 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Pewnego dnia, późną jesienią, jechał sobie kierowca PKS Starem 200 z przyczepą trasą szybkiego ruchu w kierunku Warszawy. Zatrzymał sie na poboczu w oznaczonym terenie zabudowanym jako Emilianów.Staneli, aby cos zjeść( jechał ze swoim Ojcem)
Nie zdążyli skończyć posiłku, gdy, gdy w przyczepę bokiem swojej naczepy wjechał Czech wiozący tylne mosty do traktora- jechał do Ursusa.Siła uderzenia była tak duża,że zerwała całkowicie z ramy skrzynie ładunkową przyczepy pojazdu PKS . Tyczech w swoim pojezdzie zerwał prawą burtę.Wszystkie tylne mosty, które przewoził rozsypały sie na drogę i do rowu.
Koło zapasowe, które Czechosłowak miał mocowane z tyłu na kabinie, na skutek zerwania obejmy wypadło na asfalt.Podskokami przemiesciło sie na przeciwległy pas ruchu akurat w momencie w którym nadjeżdżało fiatem 126 p starsze małżeństwo.Szybkość fiacika i masa koła spowodowały masakrę fiacika.Najgorzej jednak na tym zdarzeniu wyszedł młody wojskowy łapiacy nieopodal okazję. Widząc, co sie stało z maluchem wybiegł na środek jezdni, którędy jechały pojazdy od Warszawy. Rozłozył szeroko ręce i próbował zatrzymywać samochody ( wtedy jeszcze nie było komórek aby zadzwonić na pogotowie lub milicję)W tym czasie nadjechał skodą mieszkaniec Piotrkowa Tryb. Zagapił sie na pojazdy cieżarowe na drugim pasie, a nie zauwazył żołnierza dajacego sygnały do zatrzymania. Musiał mieć spora prędkość, bo jak ,,zgarnął' żołnierza, to młody przeleciał ładnych parę metrów w powietrzu. W skodzie uszkodzona była maska i popękana szyba.
Ja w tym czasie pracowałem w PKSie jako dyspozytor. Była niedziela, ja miałem dyżur.Gdy powiadomiony zostałem o wypadku, to podjąłem działania aby zholować stara 200 do bazy w Tomaszowie i udzielić kierowcy pomocy.Jako,że było blisko miasta, ja miałem,,luzy'' to postanowiłem z kierowcą holownika udac się na miejsce kolizji.Gdy dotarliśmy, to żołnierza już nie było, pogotowie Go zabrało do szpitala. Byli milicjanci, kierowca ze skody no i z PKSu. Starsze małżeństwo także odwiezione było do szpitala.Gdy popatrzyłem, jak milicjanci rozmawiają z kierowcą skody, jak sie przed nim prężą, to pomyślałem o! o! cos tutaj jest nie tak.Faktycznie. Milicjanci nawet nie spisali kierowcy. Puścili go, kazali mu jechac dalej!Wtedy ja podszedłem do tego kierowcy i mówię; Pan chce jechac z taką popękaną szybą???? Przecież Pan nic nie widzi. Chce Pan jeszcze paru załatwić???Facet musiał być w szoku :) Wypchnął ta popękana szybę( ja mu tez pomagałem) Zrozumiał,że lepiej zmarznać( łapał juz przymrozek) niż przyłożyć nastepnemu albo sobie :)
P.S.
Później milicjanci w rozmowie niechcący powiedzieli,że kierowcą skody był pan prokurator z Piotrkowa Tryb.




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: piątek, 22 maja 2015, 17:40 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): poniedziałek, 12 stycznia 2015, 23:34
Posty: 2902
Obrazki: 1581
Lokalizacja: KCH
Immunitet rzecz święta :ymdevil:




_________________

Punto 69KM
N260
N126n

Zabawne jak mało ważna jest Twoja praca, gdy prosisz o podwyżkę,
a jak niesamowicie niezbędna dla ludzkości gdy prosisz o urlop...




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: piątek, 22 maja 2015, 19:35 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Tak, u nas jest za dużo świętych krów :(
http://manager.money.pl/strategie/grupy ... 71551.html




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: czwartek, 28 maja 2015, 08:35 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Do dzisiaj pamiętam pewien wyjazd do Przemyśla do przyczepy N126N. Wtedy to enki dopiero wchodziły do produkcji, a usterki zgłoszone były tak błache,że az śmieszne. Dopiero później zrozumiałem,żezgłoszona reklamacja miała inny cel niż naprawę przyczepy.
Właścicielem enki okazał sie mieszkaniec Przemysla w średnim wieku. Tak jakoś od pierwszego wejrzenia nie wzbudził we mnie zaufania. Dużo dawały mi do myślenia jego wręcz natrętne pytania dotyczące tego, iż znając budowę przyczepy, gdzie bym ukrył coś,co chciałbym przemycić za granicę Polski. Wtedy to były takie czasy,że ktoś, kto był obrotny, to wczasy spędzał za granicą, w jakimś atrakcyjnym miejscu i kraju, a wracając do Polski na takim wyjeździe zarabiał, tak,że wczasy miał za ,,darmo'' :) Tak żyli wtedy ludzie. Dlatego też m.in. kupowali niewiadowskie przyczepy.Pytania klienta z Przemysla tak zaciekawiły mnie , że to ja z kolei zacząłem dociekać, czy to klient ma zamiar bawic się w przemytnika.Pytał m.in. gdzie pochował bym np. duże paczki papierosów.Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się,że prawda jest wręcz przeciwna, Klient okazał się CELNIKIEM! pracującym w Medyce :) Dzięki mnie chciał dowiedzieć się jak najwiecej o budowie przyczepy i wolnych, niewidocznych miejscach, które ludzie mogli wykorzystywać na schowki :) O! tutaj sie trochę spieniłem :) Wmawiałem temu celnikowi,ze miejsc na schowki raczej nie ma, lub ja nie mam o tym pojęcia :D .Ten urzędas komuny pomylił się myśląc,że ja pomogę mu w gnębieniu ludzi oszukiwanych przez swoje państwo :)
Tak więc przebiegły celnik nic się nie dowiedział, a myślący turyści zarabiali na zagranicznych wyjazdach :)
Tak w ogóle, to Przemyśl zapamietałem z trzech wyjazdów.Pierwszy wyjazd, to wyjazd do sprawy ( z kier.Ds. Reklamacji) w sprawie do której interweniowała Telewizja Polska :) , drugi wyjazd do celnika, a trzeci to taki w ,którym po roku poszukiwań po całej Polsce w Przemyslu zakupiłem ,,męski ''nocnik dla mojego Synka :) Kierownik, który wybrał się ze mną do Przemysla wyjaśnić i załatwic reklamację był w sumie dobrym człowiekiem. Taki co to nikomu nie pomoże i nikomu nie zaszkodziWadą Jego było to,iż uważał,że my i tak za dużo zarabiamy. :( Nie chciał płacić nadgodzin, które wykazywaliśmy na wyjazdach, dopuszczał,że pracujący w biurze doprowadzali do bałaganu w papierach, tak,że niektóre pisma reklamacyjne chowane po różnych szufladach odnajdywane były po miesiącach, a zdenerwowani klienci wciąż pisali nowe, na które nie było odzewu.Właśnie TVP interweniowała w sprawie reklamacji zgłoszonej ponad dwa lata!!!!!!wcześniej.TV żądała wyjaśnienia sprawy i powiadomienia Telewizji o załatwieniu :) Ze względu na powagę sprawy Dyrektor zlecił, aby to Kierownik Reklamacji osobiscie jechał i tak załatwił, aby Klient był zadowolony a TV juz więcej nie interweniowała.Z Zakładu wyjechaliśmy dosyć późno.Mimo,że jechaliśmy szybką Żiguli, to do godziny 15 nie zdążyliśmy dotrzeć na miejsce.W czasie jazdy w rozmowie poruszałem temat nadgodzin.Kierownik był nieugięty.Uważał,że sprawę załatwia suma z wypłaconej dobowej delegacji.W takim razie ja postanowiłem uzyć podstępu :D Gdy mineła godzina 15.00, czyli osiem godzin mojej pracy, podjechałem pod pierwszy spotkany hotel.Zdziwiony Kierownik zapytał po co?
Odpowiedziałem,że na dzisiaj juz koniec pracy, bo mineło mi juz 8 godzin :) Kierownik zaczął się ciskać. Mówił; jak to Panie Mietku, do wieczora jeszcze kawał czasu, a Pan juz nie chce jechać? A ja wtedy mówię; Jak Pan zapłaci nadgodziny, to będę pracował dalej :D Ale się wił! Kombinował, a ja dalej swoje. W końcu zrozumiał,że na wyjeździe, to jest rzeczą niemożliwą, aby pracować tylko 8 godzin, bo by tygodnia brakło.W końcu dotarlismy do Klienta. Dobrze,że to Kierownik poszedł rozmawiać, bo Klient normalnie Go wygonił! i nie chciał z Nim rozmawiać. :) Słyszałem tylko jak wykrzykiwał,że trzeba było przyjechac dwa lata temu :) Wrócilismy do Niewiadowa z niczym. Nie wiem jak ta sprawa się zakończyła, co napisano Telewizji :)
Z tego wyjazdu jedynie ja i moi Koledzy odnieśli korzyść.Od tego czasu Kierownik bez mrugnięcia okiem podpisywał wszystkie wnioski na nadgodziny :D




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: piątek, 12 czerwca 2015, 09:02 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Jednym z podstawowych wymogów jakie muszą spełniac przyczepy jest ich szczelność, czyli zdolnosć zabezpieczenia przed opadami deszczu.Odkad zaczęto produkowac przyczepy, był problem bardzo poważny i uciążliwy.Zdarzało się tak,że przyczepa bywała wielokrotnie!!!! w serwisie zakładowym w celu uszczelnienia.Problem z przeciekiem był taki,że woda miała wejście mikroskopijnym pęknieciem żelkotu np. na dachu przyczepy, a poprzez korytarzyki utworzone w skorupie wychodziła w odległym miejscu, np. tuż nad podłogą.Korytarzyki tworzyły się na skutek ułożenia sie rowingu- ciętej nici szklanej. To tak, jakby kto wysypał na kupę dużo zapałek. Woda znalazła by sobie przejście z jednego krańca na drugi.Pamiętam dwie takie sprawy, a były to przyczepy, które posiadały jeszcze okna stałe.Później opiszę te przypadki.Problemem naszym było także to,żeby stworzyć odpowiednie warunki do sprawdzania reklamowanych, a później naprawionych przyczep.Aby naprawić taką przyczepę trzeba było dokładnie zlokalizować miejsce wejścia wody do przyczepy. W tym celu we wnęce hali w której urzędowaliśmy urządziliśmy deszczownię z prawdziwego zdarzenia.Zakładowa ekipa hydraulików zamontowała dużą ilość dużych prysznicowych sitek, z których pod różnymi kątami , z dużą siłą wypływała woda.Przyczepa podstawiona pod taką deszczownię poddawana była takim opadom, że w naturze byłoby to niemożliwe.Gdy trafiała do nas reklamowana przyczepa, to dwaj serwisanci zamykali się w przyczepie, a trzeci włączał wodę. Zadaniem tych dwóch było baczne obserwowanie czy nie pojawia się jakiś przeciek, czy wykładzina ścian nie robi się mokra itd.Czasami trzeba było nawet i godzinę albo i więcej czasu aby uwidocznił się przeciek.Z uwagi na to, iż także reklamowane na przecieki były przedsionki, to do ich sprawdzania przystosowaliśmy naszą deszczownię. Na bocznej ścianie umocowaliśmy listwę aluminiową chwytu przedsionka.Mogliśmy później rozstawiać przedsionki ( do E i N ek)Taka nawałnica wody jaką wytwarzała nasza deszczownia powodowała to iż praktycznie każde miejsce wejścia wody wykrywaliśmy.
Tej deszczowni nie mieliśmy, gdy do nas trafiły wcześniej wspomniane przyczepki z oknami stałymi. Szykanie odbywało się poprzez polewanie wodą za pomocą szlaucha.
Właściciel jednej z przyczep mieszkał w Łodzi, a drugiej w Szczecinie.Obie ja później odprowadzałem po naprawie.Ta przyczepka z Łodzi, to była prosta sprawa. Przeciekała poprzez uszczelkę okna stałego przedniego. Po wymianie uszczelki i uszczelnieniu mastixem między szybą a uszczelką oraz miedzy uszczelka a skorupą przyczepkę odebrał właściciel. jakie było nasze zdziwienie, gdy klient po niedługim czasie zgłosił ponownie nieszczelność przyczepu :( Po opadach deszczu stwierdził mokrą wykładzinę pod przednim oknem.Do drugiej naprawy podeszliśmy poważniej.Po zdemontowaniu okna zerwaliśmy wzmocnienie ( wzmocnienie okna, to jest ta cześć wewnętrzna ściany przedniej- ta z żelkotem)Wzmocnienie klejone jest na szpachlówkę i bardzo trzeba uważać,żeby podczas zrywania nie uszkodzić zewnętrznej ściany.Zerwanie wzmocnienia było konieczne, ponieważ pod nim ukrywane są łączenia technologiczne ścian i dachu skorupy. Również zakrywane są wkręty mocujące listwy - potencjalne miejsca przecieków.Każdy wkręt uszczelnialiśmy, laminowane były połączenia ścian skorupy.Zrobiliśmy w/g nas wszystko co mogliśmy zrobić.Okazało się jednak,że myliliśmy się. Nie znaleźliśmy i nie uszczelniliśmy wejścia, gdzie woda dostawała się do wnętrza przyczepy.
Następną naprawę zaczeliśmy od dokładnego ustalenia w którym miejscu woda dostaje się do wnętrza. Okazało się,że na dachu było niewielkie pęknięcie żelkotu, tam woda znalazła wejście a później korytarzyk, którędy wędrowała sobie gdzie wychodziła. A wychodziła tuz nad podłogą w okolicach przedniego okna. Ostatnia naprawa wyeliminowała przeciek, ale pech jaki stwarzała przyczepa się nie skończył.Gdy przewoziło się na terenie zakładu przyczepę, czy to samochodem, czy też wózkiem akumulatorowym, to nikt nie zaprzątał sobie głowy aby zabezpieczać zaczepy . Teoretycznie zaczep w czasie jazdy nie powinien się otworzyć. Zaczep zmykało się na okoliczność ew. kradzieży przyczepy.Gdy odprowadzałem przyczepę do Łodzi, to Kolega mi podpinał przyczepę do samochodu. Przyczepa miała stary typ zaczepu kulowego, który posiadał otwór w dźwigni w który można było wpiąć kłódkę. Myśmy z braku kłódki używali śrubki M6 z nakrętką.Do łodzi dojechałem bez żadnych przygód. Nogi się pode mną ugięły dopiero jak wyszedłem z samochodu gdy podjechałem pod dom Klienta.Dźwignia zaczepu stała PIONOWO!!!Przy minimalnym jakimś podskoku przyczepa mogła się wypiąć!!!!!Do dzisiaj nie wiem, czy Kolega zabezpieczył zaczep śrubką M6, czy tez nie( nie chciał się przyznać)
Ja od tamtego dnia nauczyłem się,że ufać, to można jedynie sobie :( Dlatego też wybierając się z przyczepą osobiście każdorazowo sprawdzam czy koła są dokręcone, sprawdzam światła oraz czy dobrze zaczep wskoczył na kule haka. :) Następna historyjka będzie o przyczepce ze Szczecina i o tym,że w Kraju już dużo wcześniej się BIESIADOWAŁO :D




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: piątek, 12 czerwca 2015, 09:43 
Admin
Avatar użytkownika



Dołączył(a): wtorek, 9 grudnia 2014, 19:42
Posty: 7002
Obrazki: 1394
Lokalizacja: Jestem z miasta
Mieczysław napisał(a):
Następna historyjka będzie o przyczepce ze Szczecina i o tym,że w Kraju już dużo wcześniej się BIESIADOWAŁO :D

A dlaczego miałoby się Mietku nie biesiadować
Ludzie byli , przyczepy były , kartki na kiełbaskę były :))
A chęci też na pewno były .




_________________

Kontakt tylko poprzez
Obrazek

Do zobaczenia na trasie

W trasie z przyczepą:

Rok 2024 Powoli zaczynamy ..........
Rok 2023 Będzie bardzo trudny karawaningowo
Rok 2022 zaczynamy.........
Rok 2021 - 4150 km
Rok 2020 - 4120 km
Rok 2019 - 7,060 km
Rok 2018 - 10,500 km




 Zobacz profil  
 
 
PostNapisane: piątek, 12 czerwca 2015, 10:56 
Avatar użytkownika



Dołączył(a): niedziela, 11 stycznia 2015, 21:35
Posty: 1116
Heniu, mnie chodziło o nazewnictwo, no i że bez okazji można było biesiadować :)




 Zobacz profil  
 
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 199 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 9 10 11 12 13 14 15 ... 20  Następna strona


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Skocz do:  
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE! (C) 2015 © 2007 phpBB Group
WŁASNOŚĆ (C) NIEWIADOWKI.PL