Dzisiejsza pogoda nastroiła mnie do wspomnień.Przypomniały mi sie czasy, gdy zaczynałem pracę w ZSDiT Niewiadów w dziale Nadzoru i Obsługi Gwarancji w skrócie ES2.Był to koniec 1979 roku.Mimo,że przyczepy były produkowane juz pare lat, to Zakład nie wypracował sobie odpowiednich procedur co robić z wyrobami, które w ramach gwarancji zostały wymienione na nowe, wolne od wad.Tych z wadami było naprawdę niewiele, jeżeli wziąć pod uwagę wielkość rocznej produkcji.Nie chcę strzelac procentami, bądź promilami,ponieważ juz nie pamietam.Przyczepy, które trafiały spowrotem do Zakładu gromadzone były na wewnętrznym parkingu działu ES2.Był to teren ogrodzony, zamykany na kłódkę, gdzie stały przyczepy tylko!te co były zwrócone, bądź te, które oczekiwały na naprawę gwarancyjną.Gdy zapełniał się jeden parking, to tworzono następny, później następny itd.Przyczepy zwrócone stawiano gdzie się dało. Nawet na tzw.trzecim terenie. Był to teren.gdzie odbywała sie produkcja ,,S'', bądź tam, bgzie znajdowały się magazyny.Cześć przyczep ustawiana była na pasie ,,między drutami''Był to pas, który otaczał cały Zakład- tak jak to bywało w obozach koncentracyjnych
W sumie tych przyczep były pełne trzy parkingi nie licząc przyczep stojących między drutami
Gdy zmienił sie Kierownik Działu,to postanowił cos z tym zrobić.Stojace parę lat przyczepy pod gołym niebem, które miały przecieki nadawały się jedynie na spalenie.Inne w lepszym stanie postanowiono poprzeceniać i za symboliczną opłatą sprzedać pracownikom. W tamtym okresie nasza brygada licząca osiem osób miała co robić.Oprócz wyjazdów, napraw gwarancyjnych na miejscu dochodziła praca związana z porządkowaniem parkingów.Dokonywaliśmy oględzin, spisywaliśmy wyposażenie i usterki, demontowaliśmy przydatne elementy z takich przyczep, które juz sie do niczego nie nadawały, a cześci można było wykorzystać.
Na terenie zakładu był wydzielony obszar nazywany spaleniskiem. Miejsce to było na uboczu z daleka od hal produkcyjnych.Stał tam piec z blach stalowych grubosci ok 1,5-2 cm, o średnicy i wysokości ok 3 metrów.Spalano w nim mniejsze elementy, jak np. plastikowe obudowy sprzętu AGD- wadliwą produkcję.Wokół pieca palono większe elementy, takie co nie mieściły się do pieca.Nad całoscia czywał jeden pracownik, który w razie czego mógł zareagowac. Miał tez dostep do hydrantu.Mimo,że piec zbudowany był z tak potężnych blach, to na skutek temperatur panujących podczas spalania , w swojej środkowej cześci( wysokości) normalnie pofałdował się i ,,usiadł''Przyczep kwalifikujących się do spalenia było mnóstwo
paliliśmy je własnie na tym spalenisku.Demontowalismy ramę, skorupę z niedemontowanym wnetrzem zawoziliśmy na ramie, bądź wózku akumulatorowym na spalenisko.Tam dokonywaliśmy spalenia.Widok palącej się skorupy, przyczepy był przerażąjacy. Od momentu złapania temperatury zapłonu skorupa paliła sie trzy minuty
Nie dawało podejśc się bliżej niż ok 10 m. po wypaleniu zostawała tylko nieduża kupka maty szklanej.W czasie jednego dnia na spalenisko robiliśmy po parę kursów.Okazało się,że wśród załogi zakładu jest bardzo dużo piromanów!!!!
, Ci co pracowali w poblizu spaleniska prosili nas, abyśmy powiadamiali ich o każdorazowym kursie na spalenisko. Bardzo lubili patrzeć na płonące skorupy
Dłuuugo walczyliśmy z tymi przyczepami aż zostały polikwidowane wszystkie parkingi ( został tylko jeden, na bieżące sprawy).
Od tamtego czasu juz nigdy nie było takich nagromadzonych zaległości.
Na gwarancji wymieniane były nie tylko przyczepy. Wymieniane były artykuły AGD- młynki, miksery, roboty kuchenne itd.Poprzednie kierownictwo tez nie miało pomysłu co z tym zrobić. Nowy Kierownik przy okazji porzadku z przyczepami wziął się za AGD.Paczki ze sprzętem składowane były w pomieszczeniu ok 4x4mx2,5m.Paczek było już tyle,że nie mozna było drzwi domknąć
Żeby znaleźć konkretną paczkę, to nie było mowy, prędzej chyba można było trafić w Totka
Do rozładowania tego tematu ,,użyto'' Pań
zorganizowano specjalną brygadę pracy chronionej), która sie tym zajeła. Panie w ciązy demontowały sprzęty. Niektóre czaści mogły byc użyte, bądź sprzedane- jak np sznury po wymyciu .Obudowy plastikowe palilismy w piecu na spalenisku, silniki zdawane były na złom.Panie bardzo sobie chwaliły swoje zajęcie. NIkt Je nie poganiał. praca była lekka i spokojna. Robotę miały na kilka miesiecy.
To by było na tyle.
Mam jeszcze dwa słowa do Admina.
Przepraszam za moją polszczyznę
Nie jest to jakaś nowa moda, tylko tak spisuje się moja klawiatura
Chcę pisać polskie znaki, ale nie zawsze sie one pokazują