Dzisiaj opowiem dwie krótkie historyjki o...zomowcach.
Kiedyś pisałem,że w czasie stanu wojennego w Zakładzie odebrano wydziałowe samochody i przekazano je do dz. transportu.Samochody były nadal w wyłącznej dyspozycji wydziału, tylko kierowali nimi zawodowi kierowcy z dz.transportu.Zanim to wszystko weszło w życie, to było kilka wyjazdów na które jezdziliśmy samodzielnie.Podczas przekraczania granic miast, województw, gdzie rozstawione były posterunki ZOMO trochę cierpła skóra na plecach.Była zima, zomowcy grzali sie przy koksownikach, nieopodal stały pojazdy opancerzone, lub czołgi.Kontrolujący zomowcy byli opryskliwi, wręcz chamscy.Najlepiej było się nic nie odzywać.
Najbardziej agresywnego zomowca spotkałem na posterunku ustawionym na granicach mojego miasta- Tomaszowa Mazowieckiego.
Wracałem pewnej nocy gdzieś od strony trasy szybkiego ruchu- Piotrkowa Trybunalskiego. W okolicach jednostki wojskowej ustawiony był posterunek zomo.Kontrolujący mnie zomowiec był wyjątkowo arogancki.ZW pewnym momencie zaczał ublizać pracownikom Niewiadowa, a w szczególnosci kierowcom pracującym w Niewiadowie.Ja byłem naprawdę solidnie zmęczony, parę dni w drodze.Była głęboka noc, a do domu do wyrka miałem ok 2 km.wkurzyłem się na tyle,że cos tam odszczeknąłem zomowcowi, poniewaz rozpoznałem w nim byłego taksówkarza, złotówę jeżdżącego taksówką w Tomaszowie.Powiedziałem coś w tym rodzaju,że wolę byc kierowcą w Niewiadonie, niż złotówą, lub sqrwysynem zomowcem.Myślałem,że tego sq.wiela szlag trafi! Gdyby nie jego koledzy, to chyba zacząłby do mnie strzelać z kałacha
Jak widać nie strzelał do mnie , bo pisze te głupoty
Zdarzenie to nauczyło mię, że dobrze czasami trzymać język za zębami
Drugi zomowiec o którym chcę napisać , to mój sąsiad z bloku.
Znałem go z widzenia, ale nie tyle dobrze,żebym wiedział gdzie służył w wojsku, w jakich formacjach itd.Każdy, kto w tamtych czasach otrzymywał mieszkanie w blokach, to wie,że musiało trochę czasu minąć, aby w nim zamieszkać.Aby mieszkanie było funkcjonalne, to trzeba było np. przestawić kuchnie gazową, oraz zlewozmywak, które to,,dofcipni'' budowlańcy sytuowali na środku pomieszczenia kuchennego.Tak samo przestawienia wymagała wanna w łazience.Zmian dokonywali ci sami ,,fachowcy'', co budowali ten blok. No, chyba,że ktos te poprawki robił osobiście, ponieważ miał smykałkę do takich rzeczy.Każdy, a przynajmniej ja uważałem,że trzeba tak urządzić i przygotowac mieszkanie, aby później żadnego bałaganu nie robić.Ci co mieli gdzie mieszkać, to z zamieszkaniem się nie spieszyli.Mnie zajęło to ok pół roku, ponieważ szykowałem z doskoku( brak czasu z powodu częstych wyjazdów) oraz niemożliwość zakupu czegokolwiek, żadnych mebli itp.Sąsiad o którym chcę napisać miał zakład stolarski.Miał dom przy zakładzie, także miał gdzie mieszkać. Szykował mieszkanie kilkanaście lat
Chyba jeszcze do tej pory sie nie wprowadził, bo nie widuję nikogo z Jego Rodziny.Tyle wstepu.
Działo się to w tym roku, gdy do Polski miał przyjechać Papież JPII
Obowiązkiem komuny było zapewnić Mu bezpieczeństwo.
Jakie było moje zdziwienie, gdy pewnego razu otworzyłem drzwi wejściowe, gdy zabrzęczał dzwonek.Nogi mi się ugięły gdy zobaczyłem dwóch mundurowych .Zapytali o sąsiada, czy Go znam i czy wiem , gdzie mieszka.Skierowali ich do mnie inni sąsiedzi, którzy wiedzieli,że my się znamy. Odpowiedziałem,że owszem,znam Go, ale nie wiem gdzie mieszka ( było to oczywiście kłamstwo)
Okazało sie,że ci mundurowi milicjanci, przynieśli wezwanie do stawienia się w jednostce w której służył. Była to jednostka ZOMO
Ci uprzejmi
panowie chcieli mi zostawić wezwanie, abym je doręczył. Ja na to:panowie, panowie, nie róbcie sobie jaj. jak wam kazali doręczać, to doręczajcie! Ja będę widział sąsiada, albo nie. Ja za wasze sprawy nie będę odpowiadał.Panowie zmyli sie jak nie pyszni
Za dwa dni spotkałem sąsiada. Opowiedziałem Mu ,że miał wizytę kolegów z ,,wojska''.Sąsiad zbladł, podziękował mi szybciutko wyjechał do swojej teściowej mieszkającej gdzieś w Polsce.Wrócił gdy nasz JPII powrócił do Watykanu
Obiecanej wódki nie wypiłem i chyba nigdy nie wypiję. Minęło już ok trzydzieści lat od zdarzenia.